Zabawa w pary i kary…

(…)
Tyś nasza twierdza, tarcza,
Opieka i obrona,
Ojczysta święta mowo,
Bądź z serca pozdrowiona !
Leopold Staff:

 

Jak przyjechałem do Stanów to kuzyn na samym wstępie mi powiedział: gościem w Ameryce możesz być trzy dni, a potem do roboty. Załatwiłem ci pracę w eleganckim hotelu. 
-Ale ja nie mówię po angielsku – powiedziałem. 
-Tam pracują same Polki i żadna też nie mówi po angielsku.
W Ameryce się płaci za załatwienie dobrej roboty, tak więc, ty będziesz oddawał raz w miesiącu podpisanego  czeka  bosce.
Nie bardzo rozumiałem ale uradowany powiedziałem-dobra.

W poniedziałek stanąłem przed nową szefową i miałem się na czym będzie polegała moja praca.

– “Weźmiesz karta z wyklinowaną londry i porozwozisz majtkom co klinują rumy  powkładasz do klozetów, a brudne zwieziesz na dół. Tylko weź hałskiping elewator! Potem, pozwozisz garbić na dół i dasz go do gandoły  Po lonciu wywakujesz karpety na florach i wyklinujesz  asztry przy elawatorach dla kostumerów”

Wybałuszyłem oczy i powiedziałem: jakie majtki, nic nie rozumiem?

Okazało się, że mam zabrać w wózku czystą pościel i porozwozić windą towarową na piętra i pozostawiać w schowkach dla sprzątaczek co czyszczą pokoje. Potem mam zwieźć śmiecie i wyrzucić do śmietnika. Po przerwie obiadowej miałem odkurzyć wykładziny dywanowe  w korytarzach wyczyścić popielniczki przy windach dla klientów.

Dzisiaj, wszyscy to rozumiemy, ale dla nowo przybyłych „czarna magia’. Ponglisz jak mówią w Anglii. Mieszanka polskiego i angielskiego. Nie zrozumie tego ani Polak z Polski ani Amerykanin.

Na emigracji powinniśmy chronić i hołubić nasz język. Jesteśmy tutaj z całej Polski: śledziki i centusie i górale i poznaniaki i ślązoki i warszawiaki.
Jedni, wychodzą na pole, inni na dwór a jeszcze inni, na ulicę. Jedni, gotują pyry inni grule, inni kartofle a jeszcze inni ziemniaki.

Powinniśmy być dumni z naszych korzeni i je pielęgnować. Co niedzielę kapiemy się , perfumujemy, ubieramy czyściutko i idziemy do kościoła. Choć byśmy byli w Ameryce i pięćdziesiąt lat, to nie pomylimy się przy pacierzu czy zdrowaśce… Jesteśmy tu wszyscy Polakami, ale jak tylko wyjdziemy z kościoła to stajemy się niechlujni w mowie My, tacy czyści i zadbani. Siadamy do kary i drajwujemy na pary.

W Polsce też są kary i pary. Pary małżeńskie, pary taneczne. W przedszkolu dzieci ustawiamy w pary, a jak są niegrzeczne to dajemy im kary. Nas nikt tutaj nie karze. Paplamy co chcemy. Przychodzimy do Domów Polonii, do Centrum Polonii, klubów żeby celebrować polskość. Ze sztandarami obchodzimy dożynki i rocznice powstań, kiedy to nasi przodkowie walczyli o utrzymanie polskości pod zaborami.
Chyba Słowacki, Mickiewicz, Konopnicka i Sienkiewicz przewrócili by się z jękiem w grobach gdyby usłyszeli naszą mowę. Ksiądz Skarga by nas wyklął a Rejtan znowu rzucił by się na podłogę rozdzierając szaty.

Kochani Rodacy, dajemy plamę, żeby nie powiedzieć gorzej. Wstyd mi za nas przed Polakami w Polsce i przed naszymi dziećmi i wnukami.

Nie wierzę, aby wród was była chociaż jedna osoba mówiąca po Polsku, która nie zna takich słow jak: samochód, zabawa, sklep, zakupy, przecena, sprzątać, śmiecie, tort, zlew czy wiele innych zwykłych codziennych słów.

Czy ktoś może to nazwać inaczej niż niechlujstwo?
Czy jest jakieś usprawiedliwienie dla którego w polskiej mowie, rozmawiając między sobą zaczynamy wtrącać koszmarnie poprzekręcane angielskie słowa?

Śmieją się z nas jak przyjedziemy do Polski. Zaczynamy nasze zdania od: siur. Wiemy co po polsku znaczy siur?
Mówimy: ofkors, okej, sory, o ja! Wychodzimy na głupków. Wtrącamy angielskie słowa i wszyscy myślą że mówimy po angielsku jak Szekspir. Niestety, już nie dzisiaj. Młodzież w Polsce pięknie mówi po angielsku i z łatwością wyłapuje nasze pomyłki. Kompromitujemy się tylko. Od czasu do czasu ktoś kto ma opanowany Ponaglisz przyznaje się, że wcale tak dobrze nie mówi po angielsku.

To nasz własny bełkot przeszkadza nam w nauczeniu się angielskiego. Używając angielskie, przekręcone słowa w Polskim, przyzwyczajamy się do nich i przenosimy je na rozmowy po angielsku. Wtedy, zaczyna się tragedia. Nawet jak słyszymy różnice to trudno nam poprawić nawyk. Czy zauważyliście, że dzieci urodzone w Stanach mówiące także po polsku nie mieszają języków?To są dwa rożne języki. Sami sobie robimy krzywdę.

Możemy to zmienić. Proponuje zabawę w pary i kary. Rozmawiając w parach będziemy sobie płacić kary za Ponaglisz. Dolara od słowa. Jak ktoś powie np: wsiadam do kary – o, sorry do samochodu, płaci dwa dolary. Nie będzie to wcale kosztowało drogo ponieważ, to co stracimy w rozmowie z kimś zaraz odzyskamy łapiąc go na tym samym.
Tak jak gra w zielone. Dużo zabawy i rezultaty natychmiastowe. Sami sie zdziwimy jak szybko wrócimy do czystej polszczyzny lub naszej gwary.

Pomoże nam to również w angielskim. Będziemy słuchali angielskiego od Amerykanów a nie od Polaków..

Jak zaczniemy poprawnie się wyrażać to już mam dla państwa same, dobre wiadomości, a mianowicie: siusy nas nie będą kilować. Nie będziemy musieli brać lojera do kortu żeby nam wygrał tykiet. 

Nie będziemy musieli wynosić garbicia na ele do keny. Nie będziemy musieli biec na siaping do storu aby kupić coś na selu. Nie będziemy mieć akcydentów i insiury nam nie podniosą. Nie będziemy musieli się mufować z rentu. Przestaniemy dawać typa wejterce po lonczu. Przestaniemy wrzucać landrę do łaszera i niszczyć ubrania w drajerze. Nie będziemy już mieć brudnych naczyń w synku i  nie będziemy musieli wzywać plamera. Wasz stary przestanie chodzić do bary na drinka ani nie kupi sobie pajcika.

Nie dostaniemy lejofu w siapie. Bizmentu nam nie zaleje i nie będziemy musieli zmieniać karpetu. Tunapu w karze też nie będziemy musieli robić. Nie trzeba będzie kieszować czeka. Przestaniemy klinować ofisy. Koniec z kontraktorką. Nie będziemy jeździć na trakach. boska nam nie każe stryplować floru ani mapować.
Nie trzeba będzie zmieniać lajny na hajweju i nie będziemy już więcej stać w trafiku. Nie będą nas tołować jak zalepimy fleta.

Przestaniemy jeść cipsy i popijać sodą Przestaniemy się obżerać kiejkami na burtej. Nie trzeba będzie zmieniać lajsnesu, kupować plejty i stykiery. Nie będziemy płacić texu. Sąsiad z przeciwka przestanie przesiadywać na stepsach ani nie bedzie grilował na porci. Kap nas nie zatrzyma na stricie. Panie, znajdą wreszcie bojfrendów i przeżyją wielką miłość.
Najważniejsze, że bile i flajersy nie będą więcej przychodzić, nie skończymy w nursingu i przestaną nas w końcu fakować.

Na zakończenie, pamiętajmy otym, że:
“Język jest mapą drogową kultury. Mówi Ci skąd ludzie pochodzą  i dokąd zmierzają.” ‒                                                                                                                       Rita Mae Brown

Waldemar Rog