Wspomnienie nietuzinkowego bohatera

Hel i czerwcowa ucieczka

Towarzystwo Patriotyczne Renesans ze Skarżyska- Kamiennej wraz z Redakcją Polish News, zostało zaproszone na prelekcję na temat jedynej w swoim rodzaju ucieczce samochodem osobowym grupy polskich więźniów z obozu koncentracyjnego Auschwitz. Wśród uciekinierów był Stanisław Jaster posługujący się pseudonimem Hel.

Kim był Hel

Stanisław Jaster urodził się dnia 1 stycznia 1921 roku we Lwowie. Został on rozstrzelany w lipcu 1943 roku w Warszawie. Jego przyjaciele wspominają go jako oddanego ojczyźnie harcerza, więźnia obozu w Oświęcimiu, a także jako niezrównanego żołnierza Armii Krajowej.

W naszej historii narodowej, Stanisław Jaster jest postacią, z którą historia bardzo źle się obeszła. W związku ze sprawą rozbicia przez gestapo specjalnego oddziału AK „Osa-Kosa”, Stanisław Jaster został skazany na śmierć przez Polskie Państwo Podziemne. Zdaniem wielu historyków i żyjących do dziś przyjaciół Staszka był on jednak niewinny, a jego śmierć stanowiła rezultat tragicznej pomyłki.

Pochodzenie Jastera

Urodził się we Lwowie, jako starszy z dwóch synów Stanisława Jastera i Eugenii z domu Sosnowskiej. Rodzina Jasterów znana była z wielkich tradycji patriotycznych. Ojciec, Stasia urodził się w roku 1892 i walczył w szeregach II Brygady Legionów Polskich. Walcząc w obronie Lwowa dosłużył się on stopnia majora. Z kolei pani Eugenia, urodzona w roku 1894, należała od sierpnia 1914 roku do krakowskiego Żeńskiego Oddziału Polskich Drużyn Strzeleckich. Ich synowie, uczęszczali do wojskowej szkoły Korpusu Kadetów we Lwowie. Z czasem Staszek uczył się też w warszawskim Gimnazjum im. Księcia J. Poniatowskiego, a następnie w Liceum im. Tadeusza Czackiego. Egzamin maturalny zdał w 1939 roku. Jego ukochanych studiów architektonicznych nie podjął, gdyż w tym czasie wybuchła wojna.

Jako harcerz

Od najmłodszych lat Staszek należał do harcerstwa, był także instruktorem żeglarskim. Znany był wśród kolegów z brawury i szczególnej sprawności fizycznej. Zły stan zdrowia ojca był główną przyczyną złej sytuacji materialnej rodziny. Przez pewien czas podstawowym źródłem utrzymania Jasterów, była skromna pensja matki zatrudnionej w Komunalnej Kasie Oszczędności, a także sprzedaż warzyw uprawianych na rodzinnej działce. Po rozpoczęciu wojeny Staszek wraz z ojcem uczestniczył jako ochotnik w obronie Warszawy. Po przegranej kampanii wrześniowej, Staszek wstąpił do rodzącego się ruchu oporu. W mieszkaniu Jasterów, z narażeniem życia całej rodziny, przechowywano broń, organizowano tajne spotkania oraz czytano konspiracyjną prasę.

Aresztowanie

w dniu 19 września 1940 roku, Jaster został aresztowany podczas wielkiej łapanki na Żoliborzu. Uciekając przed Niemcami skrył się wraz z grupką młodszych chłopców w ruinach spalonej willi. W pewnym momencie jeden z uciekinierów trącił nogą cegłę, która upadła obok stojącego w pobliżu niemieckiego oficera. Staszek jako najstarszy z zatrzymanych, został oskarżony o próbę zamachu na niemieckiego oficera i został uwięziony na Pawiaku. W dniu 21 listopada 1940 roku, został wywieziony do KL Auschwitz. W obozie otrzymał numer 6438. Pracował początkowo w Strassenbaukommando, później w magazynie żywnościowym dla załogi SS. W czasie pobytu w obozie wstąpił do podziemnego Związku Organizacji Wojskowej uformowanej przez wielkiego polskiego patriotę, rotmistrza Witolda Pileckiego.

Wielka ucieczka

W garażu SS, który był nieopodal magazynu, w którym pracował Jaster, był zatrudniony więzień Eugeniusz Bendera, przeznaczony do rozstrzelania, zatem młodzi więźniowie postanowili szybko zbiec z obozu. Już dnia 20 czerwca 1942 roku w godzinach popołudniowych czterech uciekinierów, posługując się dorobionymi kluczami, włamało się do magazynu SS, skąd zabrali broń i mundury. Ukradli też oni niemiecki samochód osobowy, którym często posługiwał się komendant obozu, po czym bez żadnych przeszkód ze strony Niemców opuścili obóz. Po dotarciu do Makowa Podhalańskiego, uciekinierzy pozbyli się pojazdu, a następnie rozdzielili się, kontynuując ucieczkę na własną rękę. Opuszczając obóz, Staszek Jaster zabrał ze sobą jeden z raportów rotmistrza Pileckiego, który dostarczył później przedstawicielom Polskiego Państwa Podziemnego.

Stanisław Król

Jaster zamieszkał z bratem w wynajętym mieszkaniu przy ul. Wilanowskiej na warszawskim Solcu. Przybrali oni fałszywe nazwiska: „Stanisław Król” i „Andrzej Adamczewski”. Na życie zarabiali jako tragarze, pomagając przy przeprowadzkach. Staszek, jak nie trudno się domyśleć szybko znów zaangażował się w działalność konspiracyjną. Wstąpił do Organizacji Specjalnych Akcji Bojowych „Osa-Kosa”. Przybrał pseudonim „Hel”.

Wielka polska wsypa

W sobotę w dniu 5 czerwca 1943 roku, Gestapo niespodziewanie otoczyło warszawski kościół, gdzie odbywał się ślub porucznika Mieczysława Uniejewskiego, oficera „Osy-Kosy”, z siostrą żołnierza tego oddziału Teofilą Suchanek. Młodożeńcy zaprosili na tę uroczystość ponad 300 osób. Sytuacja ta nie była zgodna z zasadami konspiracji. Budziło to powszechne zainteresowanie okupantów. Zatem Niemcy zatrzymali niemal wszystkie przebywające w kościele osoby, w tym blisko 25 żołnierzy oddziału AK. Aresztowanych nowożeńców wraz z całym orszakiem weselnym przewieziono na Pawiak. Tam zaszły wypadki, które świadkowie uznali za dowód, iż najście Gestapo nie miało przypadkowego charakteru. Leon Wanat, więzień i kronikarz Pawiaka, pisał w swoich wspomnieniach, że po kilku dniach wszystkich więźniów aresztowanych w kościele wyprowadzono na więzienne podwórze. W tym samym czasie w pokoju przesłuchań czekał zamaskowany konfident ukryty za framugą okna. Człowiek ten, „wzrostu średniego, szczupły, o śniadej cerze i ciemnych włosach”, wskazywał Niemcom osoby powiązane z konspiracją. Po kilkugodzinnej selekcji zatrzymano w więzieniu 56 weselników. Większość aresztowanych żołnierzy „Osy-Kosy” została wkrótce rozstrzelana. Pozostałych deportowano do obozów koncentracyjnych. Feralnego dnia „Hel”, nie pojawił się w kościele. Wielu z jego towarzyszy zaczęło podejrzewać go zatem o zdradę.

Śledztwo

Po byle jakim śledztwie w tej sprawie postanowiono rozstrzelać tego wielkiego patriotę, który tylko tym się tłumaczył, że nie był na ślubie, bo po prostu zaspał. Nikt mu nie chciał wierzyć. Jego prawdziwi przyjaciele i koledzy zawsze wierzyli w niewinność tego człowieka. Do dziś trwają prace nad rehabilitacją niesłusznie zabitego człowieka. Dla niego Polska zawsze była priorytetem i wielką miłością.

Ewa Michałowska-Walkiewicz