WIELKI PIĄTEK A POLSKIE TRADYCJE

 

Rogier van der Weyden’s – Ukrzyżowanie. Tryptyk namalowany po 1440r

 Wielki Piątek, to  najsmutniejszy dzień w roku. Chrystus skonał po długich mękach i śmierć zatriumfowała. Śmierć, czyli zło. Dzwony milczą. Nawet i one nie płosza demonów. Znikąd ratunku. Nie ma gdzie się schronić. Człowiek zdany jest na pastwę szatana. Tak przeżywano ten dzień jeszcze niedawno, stąd czarny kolor szat. Dziś akcentujemy w ten dzień przede wszystkim męczeńską śmierć Zbawiciela, stąd obecnie czerwony kolor szat liturgicznych.

 Fot: eostroleka.pl

Każdy, kto tylko może, wstępuje do kościoła choć na chwilę, by z nadzieją popatrzeć na osłonięty krzyż, by czuwać u grobu Pana wraz ze stojacą na baczność strażą…

“Gdziekolwiek zaś przed pałacami lub w koszarach- pisze ks. Kitowicz-stały szyldwachy żołnierskie, wszędzie przez ten czas mieli karabiny rurami na dół a kolbami do góry obrócone i żaden bęben żnierski lub kapelą po ten czas nie dała się słyszeć, stosujac się do smutku kościelnego…”

Groby Chrystusa to prawdziwie polska tradycja. Czuwające przy nich „szyldwachy” nie zawsze były żołnierskie. Często wartę pełnili strażacy w chełmach na tę okoliczność tak wypolerowanych, że lśniły jak lustro. Miejsce u grobu Pańskiego zajmowali też przedstawiciele cechów rzemieślniczych.

W okresie między wojennym ,, …u grobu stali młodzieńcy z prawdziwymi karabinami. Karabiny dostali państwowe” wspominał pewien starszy człowiek. Zwyczaj zaciągania wart przy grobie Chrystusa przetrwał do naszych czasów.

Wygląd grobów Pańskich ok. połowy XVIII w. był następujący: „Groby robione były w formę rozmaitą, stosowną do jakiej historyi z Pisma Świętego Starego lub Nowego Testamentu wyjętej. Na przykład: reprezentowały Abrahama patryjarchę, syna swego Izaaka na ofiarę Bogu zabić chcącego, albo Józefa patryjarchę od braci swoich do studni wpuszczanego, albo Daniela proroka w jamie między lwami zostającego, albo Jonasza, którego Wieloryb połyka paszczęka swoja itp. z Nowego Testamentu:

Kościół św. Małgorzaty. Obraz Chrystusa przy słupie w. XVII

Górę Kalwaryjską z zawieszonym na krzyżu Chrystusem, z żołnierzami, którzy , Go krzyżowali i tłumem żydostwa, którzy się temu krzyżowaniu przypatrywali; skałę, w której grób był wycięty i w której ciało Chrystusa było złożone, z żołnierzami na straży grobu postawionymi, śpiącymi, albo też inną jaką tajemnicę Męki lub Zmartwychwstania Chrystusowego.

Po niektórych kościołach takowe wyobrażenia były ruchome. Lwy błyskał oczami szklanymi, kolorami i skrzącymi się i światłem z tyłu nas puszczonyrni, wachlowały jęzorami z paszczęk wywieszonymi. Morze bałwany swoje miotało. Longin siedzący na koniu zbliżał się do boku Chrystusowego z włócznią. Maryje, stojące pod krzyżem, ręce do oczów z chustkanii podnosiły i jakoby zemdlone na dół opuszczały. W osobie albo – właściwie mówiącw wizerunku osoby, która była treścią historyi i argumentem, wyrzniętą była dziura okragła w piersiach lub w boku tak wielka jak Hostyja, przez którą dziurę widzieć się dawała sama tylko Hostyja w monstrancji będąca, za tąż osobą na postumencie postawionej.

Ozdabiano te groby rzeźbą, malowaniem, arkadami w głęboką perspektywę ułożonymi, światłem rzęsistym lamp ukrytych i świec oświęconymi, a po bokach i z frontu kobiercami i szpalerami obsłaniali, przesadzając się jedni nad drugich w ozdobności grobów…”

W całym tym opisie nie ma mowy o kwiatach, bez których dzisiaj trudno wyobrazić sobie grób Jezusa. ,,…Pijarowie warszawscy nie stroili grobu z historyi, tylko wystawiwszy Sanctissiinum na ołtarzu wielkim, dostatkiem świec woskowych białych w pewnej symetryi tak na ołtarzu, jako też [gradusach] stopniach jego nastawiali…”

Piero della Francesca, Biczowanie. Galleria Nazionale, Urbino

Dzisiaj gipsowa albo drewniana figura zmarłego Jezusa spoczywa w stylizowanej grocie, wypełnionej cynerariami o pastelowych barwach. Bywaja też inne kwiaty. Jest warta: młodzież, strażacy, przedstawiciele cechów. Ludzie przychodzą odwiedzać grób tak jak dawniej, chociaż jego wygląd jest, być może, mniej atrakcyjny niż za Augusta III. „Groby obchodzili duchowni wszelakiego gatunku: biskupi, prałaci, kanonicy, księża świeccy, zakonnicy parami, świeccy ludzie: senatorowie, rozmaitej rangi szlachta, panowie i panie w kompaniach zebranych, albo też w domowych familiach lub pojedynczo, jak się komu podobało, jedni pieszo, drudzy karetami. Konwiktorowie i uczniowie mieszkający w kolegium szkolnym! pijarscy, jezuiccy i teatyńscy, obchodzili z osobna każde zgromadzenie pod dozorem i asystencyja swoich profesorów.

W każdym kościele na wniściu do grobu siedziały panienki albo i damy wyższej rangi z tacami srebrnymi, kwestujące jałmużnę od przechodzących na pożytek tego kościoła, w którym takową kwestę czyniły. Nie wołały one na nikogo o jałmuż usty swemi, ale tylko brzękiem tacy o ławkę trąconej, i czym kto znaczniejszy lub lepiej ubrany przechodził, tym większy brzęk na niego czyniły. Urodziwe kwestarki zazwyczaj więcej ukwestowały niż te, którym na urodzie schodziło, przez wrodzoną ku urodzie skłonność nawet w pobożnej szczodrobliwości. Przy niektórych grobach prócz kwestarek, wyżej wyrażonych, stawały z jakową relikwią do całowania ludowi, na stole obrusem, kobiercem i świecami przyozdobionym wystawiona, osoby zakonne, klerycy lub braciszkowie. Na gradusie (stopniu) przy takim stole położona była taca, na która przystępujący do całowania relikwij wrzucali jaki pieniądz podług woli swojej; szeląg, grosz albo trojak, albo szostak bity, który miał w sobie waloru dwanaście groszy miedzianych i szelągów dwa. Przed każdym także grobem, na kobiercu na ziemi rozpostartym leżał krucyfiks z taca w końcu postawioną, na która całujący krucyfiks rzucali podobnież jako wyżej pieniadze, a jeżeli gdzie nie było tacy pod krucyfiksem, rzucali je na kobierzec. Oprócz kwestarek i kwestarzów miejscowych każdego kościoła, stawali obcy i obce od różnych bractw lub szpitalów po kruchtach i po różnych miejscach kościoła, na linii do grobu prowadzącej.

Obchodzenie grobów zaczynało się od godziny pierwszej po południu i trwało do północka, a to tylko po wielkich miastach, gdzie się znajduje wielość kościołów i ludu. Za dnia obchodzili groby panowie i panie, w nocy służebna czeladź, której się razem z państwem obchodzić nie dostało […]

August III, lubo był pan wielce pobożny i więcej jeszcze pobożna od niego była królowa, grobów jednak nie obchodzili. Sama królowa kiedy bywała w Polszcze, wraz z mężem królem, z synami i córkami bywała na nabożeństwie wielkopiątkowym w kościele farnym kolegiackim św. Jana. Tam po zaprowadzeniu Chrystusa Pana do grobu, pomodliwszy się nieco królestwo powracali z familią swoją do pałacu. Po obiedzie królowa z córkami przyjeżdżała znowu do tejże fary, gdzie przykładnym nabożeństwem odklęczawszy godzinę przed grobem, powracała do pałacu a czasem nawiedzała te groby: u Reformatów, u panien Sakramentek. u Karmelitanek i u Vizytek.

Gdy zaś umarła w Saksonii a sam król podczas siedmioletniej wojny z Prusakiem mieszkał przez ten czas w Warszawie, grobów nie odwiedzał, jako się wyżej rzekło, tylko u Augustyjanów o godz. 5 po poł. bywał na lamentacyjach, które wyborną sztuką muzyczną śpiewali jego nadworni śpiewacy i śpiewaczki z pomocą rozmaitych instrumentów. Warta postawiona u wszystkich drzwi kościelnych dla trzymania tłoku, nie puszczała tylko dystyngowańszych i tych poty tylko, poki się kościół nie zagęścił. Król raz uklęknąwszy na pulpicie modlił się nieporuszony i wlepiony w Sanctissimum przez cała kantatę”

Na wsi Wielki Piątek był dniem bardziej przejmującym grozą i smutkiem niż w mieście. Chrystus opuścił swoje stworzenie, panoszy się zło. Trzeba bardzo uważać, by niechcący nie wpuścić w obejście czarownicy. Taka ledwie spojrzy na dzieciaka, zaraz zada chorobę. A nie daj Bóg, by weszła do chlewa! Wszystkie wieprzki padna…Ile szkody może narobić taka baba! A niechby, nie zauważona przez gospodarzy, wśliznęła się do obory, przeciągnęła lejcami po grzbiecie krowy, to już po mleku, nie będzie go przez cały rok. Oj, zdenerwowane są w tym dniu gospodynie. Tyle jeszcze do zdrobienia, a tu muszą zaprzątać sobie głowę baba przeklętą! A nie wpuszczać nikogo też źle. Wielu  dziadów proszalnych snuje się tego dnia gościńcem, rozchodzą się po opłotkach. Odmówić jałmużny uczciwemu człowiekowi w dzień Męki Pana – ciężki grzech. Ale jak poznać dobrego, takiego, co to pomodli się do Boga i Najświętszej Panienki w imieniu zapracowanej gospodyni z wdzięczności za kawałek chleba, jajko czy groszaka? Uczciwy powie: Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. To święte imię tylko przez poczciwe usta przechodzi. Ale cwana baba może stanąwszy przy płocie wymamrotać: Niech będzie pochwalony… i zawiesi głos. I kogo ona chwali, dobrego czy złego? Tylko ona to wie. O straszny dniu, ciągniesz się bez końca!

Starsi nic jeszcze nie jedli. Tylko dzieci dostały po pajdce chleba. Niektóre gospodynie już wcześniej (w Wielki Czwartek i Piątek nie wolno rozpalać ognia w piecu chlebowym) upiekły praczliczki z mąki i wody, bo to przecież wielki post. Równie postne są plaskury-cieniutkie placuszki na wodzie z szafranem. Plaskury przygotowują tylko bogatsi, bo szafran jest drogi, specjalnie na Wielki Piątek; wisiały w płóciennym worku w komorze od kilku dni. Gdyby w Wielki Piątek cokolwiek pieczono w piecu w którejkolwiek chacie, cała wieś skazana byłaby na głód z powodu suszy. Odwrócić tę klęskę mogło tylko moczenie w stawie dzieżki tej gospodyni, która złamała zakaz. w Wielki Piątek umarł Chrystus. w każdej sadybie i w każdym ludzkim sercu powinna być Żałoba. Kiedy” umiera ktoś z domowników, to też zasłania się lustra, nie wolno się czesać, nie wolno zabijać zwierząt, i nie wolno piec chleba. Trzeba natomiast, na pamiątkę Męki Chrystusowej, lekko uderzyć rózgą każde dziecko po kolei, od najstarszego do najmłodszego i wypowiadać przy tym: „Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami”. Symboliczną chłostę odbierają też czeladnicy z rąk swoich mistrzów.

W wielu regionach Polski wierzono, że woda w rzekach i strumieniach w Wielki Piątek nabiera cudownych uzdrawiających mocy. Prowadzono więc chorych nad najbliższy brzeg i pomagano im obmyć umęczone. ciało. A młode dziewczęta, którym zawsze chęć podobania się w głowie, biegły do wody wieczorem albo o wschodzie słońca święcie wierząc, że umycie liczka w tym dniu i o takiej właśnie porze zapewni cerze mleczną biel. Wracają zdyszane, do czoła przykleił się kosmyk mokrych włosów. Gospodarz wie, gdzie były, Więc pyta, czy jest rosa. To ważne, bo, jeśli w Wielki Piątek rosa-ładne będa prosa, a jeśli deszcz kropi – radujcie się chłopi” Będzie urodzaj, stokrotnie wrócą się rzucone w rolę ziarna.

Kto nie był w kościele rano, idzie wieczorem. Pod murami siedzą stare babki, żebrzą i śpiewają żałośnie. Nie mają już sił do innej pracy, więc zarabiają modlitwą. Są mądre. Swoje życie już przeżyły. Ludzie szanują je i nikt nie skąpi grosza. Są wśród nich i złe, jędzowate baby, ale takim, rozpoznawszy je, nikt nic nie da.

W kościele cisza. Modlitewny szmer zawisł pod sklepieniem malowanym w srebrne gwiazdy. Jakaś starowina weszła do ławki, oparła o pulpit kij sękaty jak jej dłonie i z trudem ugiąwszy kolana, opadła w pełnej skruchy pozie. Po chwili podniosła brunatną twarz, po której płynęły łzy.

…Twoja główka krzywo zwisła – toćbych ją podparła,
Krwią pociekła Ci po liczku, toćbych ją otarła,
Picia chcesz, picia bych Ci dała,
Jeno nie łzą sięgnąć Twego świętego ciała…

Andrea Mantegana. Zmarły Chrystus. Galleria Brera, Mediolan

Opr. Krystyna Teller na podstawie książki ROK KOŚCIELNY A POLSKIE TRADYCJE

Autorstwa : Ewa Ferenc Szydełkowa

Księgarnia św. Wojciecha , Poznań 1988r