Wielkanoc w Małopolsce

Aleksander Wietrzyk

Wielkanoc – święto życia i nadziei

Choć kalendarzowa wiosna przychodzi już w marcu, to właśnie Wielkanoc – święta kończące Wielki Post – są dla nas sygnałem, że natura budzi się do życia. Słońce świeci mocniej, na przydrożnych wierzbach pojawiają się srebrzyste bazie, a ptaki powracają do swych rodzinnych gniazd i szczebiotem oznajmiają nadejście radosnego święta. Wielkanoc jest najstarszym i największym świętem religijnym świata chrześcijańskiego. Odwieczny rytuał wzniosłego ceremoniału i tradycji chrześcijańskiej splata się z pradawnymi misteriami i obrzędami nawiązującymi do budzącej się z zimowego snu przyrody.

Pomimo wielkopostnej powagi, umartwienia, żałoby Wielkiego Tygodnia i wszechobecnej pandemii, polska Wielkanoc zawsze była najweselszym ze wszystkich świąt i do dnia dzisiejszego jest czasem radości płynącej ze zmartwychwstania. Symbole towarzyszące temu świętu są głęboko zakorzenione w kulturze Polaków, w tym i Małopolan. Szczególnie w okresie Wielkiego Tygodnia i samych świąt jesteśmy świadkami przekazywania tradycji, rozbudzania zainteresowań i wskrzeszania nadziei. Rodzime tradycje, kultura i historia to elementy życia, które wzajemnie się uzupełniają, przenikają i wzbogacają naszą codzienność, czyniąc ją ciekawszą i bardziej wartościową.

Krzyżykowanie” pól i chłopięce psoty

Jeszcze w okresie międzywojennym w wielu miejscowościach w Wielką Niedzielę wraz z nadejściem mroku rozpalano na wzgórzach duże ogniska. Z domów wychodzili gospodarze i ich dzieci z wodą święconą, krzyżykami robionymi z leszczyny, kłokoczki, szakłaku, kwiatków, wstążeczek i kropiąc wodą swe pola „krzyżykowali” własne zagony. Krzyżyki przybijano też nad drzwiami i oknami chałup. Na zakończenie tych czynności biesiadowano przy płonącym ognisku, a młodzież zabawiała się skakaniem przez ogień.

Nad ranem chłopcy płatali po wsi różne złośliwe figle, polegające na malowaniu pannom okien wapnem czy gliną, przenoszeniem narzędzi gospodarskich na podwórza sąsiadów. Zdarzało się, że gospodarze udający się na poniedziałkowe poranne nabożeństwo ze zdziwieniem postrzegali przed kościołem swoje wozy, konie, drabiny, pługi a nawet ule. Różnorakie psikusy płatali sobie nawzajem także domownicy. Tylko niektórzy uczestnicy nocnych eskapad mieli czas na drzemkę, bo skoro świt zaczynał się tzw. „lany poniedziałek”.

Śmigus-dyngus

Nie rozróżniamy obecnie śmigusu od dyngusu, lecz niegdyś były to dwie odmienne kategorie. I tak śmigus wiązał się początkowo z oblewaniem wodą i smaganiem dziewcząt po gołych łydkach rózgą z wici wierzbowych symbolizujących liście palmy, dyngus zaś polegał na wręczaniu datków stanowiących wielkanocny okup. Z czasem te dwie różne czynności przeistoczyły się w totalne oblewanie wodą dziewcząt i młodych mężatek. Szły w ruch wiadra, dzbany, konewki flaszki i drewniane sikawki. Polewano się wzajemnie w myśl zasady:

Ile kropia (tu: kropienia) tyle snopia, Alleluja!

Jak się wywali, to się postawi, Alleluja!

Dziewczyny dawniej poczytywały sobie za wielki dyshonor, jeśli nie zostały oblane przez chłopaków. Zostać oblaną – nic wprawdzie przyjemnego, ale spędzić cały śmigus-dyngus w suchym przyodziewku – znacznie gorzej, po prostu wstyd i wielki despekt. Sucha odzież oznaczała bowiem, że dziewczyna nie ma „wzięcia” i nie jest „warta grzechu”. Jedno z polskich przysłów wypowiada się dobitnie w tej kwestii: „Która dziewka nie zmoczona, z tej nieprędko będzie żona”. W „Roku polskim” można przeczytać, że „zdarza się nieraz, że przekwitła dziewucha sama wyleje na siebie dobry dzbanek wody… i wybiegnie na drogę, krzycząc wniebogłosy: Tak mnie zlały te zarazy! Tak mnie zlały!”. No cóż, każdy ratuje się… jak może.

Krakowski Emaus

Emaus to nazwa typowego krakowskiego odpustu odbywającego się w Poniedziałek Wielkanocny przy klasztorze Norbertanek na Zwierzyńcu, a dokładniej na Salwatorze, u zbiegu ulic Emaus i Kościuszki. Na pamiątkę biblijnej historii tradycja odwiedzania kościoła poza miastem (kościół na Zwierzyńcu znajdował się poza bramami średniowiecznego Krakowa) w drugi dzień świąt była powszechna w Europie, zwłaszcza w okresie kontrreformacji. Emaus znany był kiedyś również w Poznaniu, a do czasów obecnych przetrwał w Krakowie oraz w niektórych czeskich i słowackich miejscowościach. W tym ludowym święcie jeszcze w XIX wieku brali udział wszyscy mieszkańcy miasta. Odpust wziął nazwę od małej mieściny w pobliżu Jerozolimy. Jak głosi Ewangelia, podążający do Emaus zmartwychwstały Chrystus napotkał na drodze dwóch swoich uczniów, przez których nie został rozpoznany.

Starsi krakowianie pamiętają zapewne kramy, strzelnice sportowe, karuzele dla dzieci, loterie fantowe. Na straganach piętrzyły się piernikowe serca, mieniące się jaskrawymi barwami drewniane ptaszki, piszczałki czy pierścionki ze szklanymi oczkami. Podziwiano powszechnie obszyte czarnym futerkiem drewniane figurki żydowskich grajków i żydów studiujących Torę. Dłonie, korpus i głowa takiej figurki były połączone za pomocą sprężyn, dzięki czemu przy najmniejszym ruchu postacie komicznie podrygiwały. Dzieciaki naciągały rodziców na karmelkowe cukierki, gliniane koguciki, świstawki i okaryny. Chłopcy z lubością pukali z pukawek, dziewczynki zawieszały sobie na szyi różańce z bibułek i ptysiowego ciasta.

Obecnie Emaus jest dla przeciętnych Krakusów sposobem na spędzenie drugiego dnia Świąt Wielkanocnych w gronie rodzinnym. Niektórzy z nich zapewne nucą sobie pod nosem okolicznościową przyśpiewkę dawnych krakowskich andrusów:

Pięknie jest na Emausie

Idzie Mańka przy andrusie,

Pod kram ciśnie się publika,

Katarynka rżnie walczyka.

Szumią senne Wisły fale,

Fredek ma już mocno w pale,

Więc się wkoło Mańki szasta,

Kupił jej różaniec z ciasta…

Mury klasztoru sióstr Norbertanek na krakowskim Zwierzyńcu kryją wiele tajemniczych legend i opowieści. Pamiętają mroczne czasy napadu Tatarów, przed którym siostry uciekły na pobliski Sikornik (dziś Wzgórze św. Bronisławy). Tajemnicą klasztoru jest również „dzwon topielców”, na temat którego krążą różne legendy, a w klasztornych księgach można znaleźć zapiski o kłopotach związanych z pękniętym dzwonem.

Arcybractwo Męki Pańskiej

Jak każe odwieczny zwyczaj, rokrocznie w Poniedziałek Wielkanocny do klasztoru na Zwierzyńcu zmierza procesja Arcybractwa Męki Pańskiej, gdzie na dziedzińcu klasztornym jest witana z honorami przez ksienię zakonu. Arcybractwo jest obecnie jedynym tego rodzaju świeckim zrzeszeniem religijnym, działającym przy kościele OO. Franciszkanów w Krakowie. Założył je w 1595 r. kanonik kapituły katedralnej w Krakowie ks. Marcin Szyszkowski i należeli do niego zarówno mieszczanie, jak i kardynałowie oraz królowie. Powołaniem braci, odzianych w czarne habity i kaptury z wyciętymi otworami na oczy, jest kontemplacja Męki Pańskiej. Najważniejsze jego obowiązki przypadają w czasie Wielkiego Postu, kiedy to bracia uczestniczą w liturgii w każdy piątek.

Dawniej przywilejem Bractwa było prawo do wykupywania w Wielki Czwartek dłużników z więzienia oraz zgodnie z przywilejem nadanym przez Władysława IV możność uratowania jednego skazańca od śmierci. Ocalony brał potem udział w procesji idąc między dwoma braćmi. W jednej ręce niósł zapaloną świecę, w drugiej trupią czaszkę. Bracia nieśli insygnia Męki Pańskiej podpierając się laskami zakończonymi trupimi czaszkami. W Wielki Piątek Arcybractwo odbywało procesję do siedmiu wybranych kościołów krakowskich. Tradycja udziału w odpuście Emaus na Zwierzyńcu datuje się od roku 1696. Po III rozbiorze Polski bractwo utraciło przywilej uwalniania więźniów i skazańców. Obecnie pełni jedynie funkcję liturgiczną, zachowując tradycyjne stroje i obyczaje. Do bractwa należy 20 osób, a jego członkami mogą być zarówno mężczyźni jak i kobiety.

Siuda Baba

Ciekawym zwyczajem, obchodzonym pod Krakowem w Poniedziałek Wielkanocny jest tzw. „Siuda Baba”. Tradycja nawiązuje do wiosennych obrzędów słowiańskich i ma swe źródło w legendzie o pogańskiej świątyni na Lednicy. Kapłanka, która strzegła w niej ognia, wychodziła raz do roku na wiosnę w poszukiwaniu następczyni. Wybrana przez nią dziewczyna mogła się wykupić, ale jeśli nie było jej na to stać, zajmowała miejsce w świątyni. Siuda Baba jest czarna od sadzy, bo przez cały rok pilnowania ognia nie wolno jej było się zmywać „świętej” czerni.

Zwyczaj ten obecnie zachował się jedynie we wsi Lednicy Górnej koło Wieliczki, gdzie co roku jest wystawiane widowisko Siudej Baby, która chodzi od domu do domu w towarzystwie Cygana oraz grupy Krakowiaków w strojach ludowych. Najpierw Krakowiacy odśpiewują piosenkę a pod jej koniec wchodzi Siuda Baba z Cyganem i czernią twarze i ręce domowników czarną mazią z sadzy. Ostatnio zwyczaj ten przeniósł się również do Wieliczki gdzie Siuda Baba chodzi pod wielickim kościołem w towarzystwie strzelającego z bata Cygana. Przebierańcy zbierają wśród widzów pieniądze; kto się nie wykupi, ten jest narażony na pomazanie czarną pastą.

Dziady śmigustne

Pojawiają w nocy z niedzieli na poniedziałek wielkanocny w południowej Małopolsce. Poowijane słomą „dziady” mają twarze zasłonięte usmolonymi pończochami lub futrzanymi maskami. Mruczą coś pod nosem lub trąbią na blaszanym rożku. Proszą na migi o datki, a w razie odmowy oblewają gospodarzy wodą.

Wielkanoc w czasie pandemii

To już drugi przypadek, kiedy chrześcijanie stają przed dylematem, jak spędzić tegoroczne święta; czy uczestniczyć czynnie w wielkanocnej liturgii, czy też spędzić je z dala od kościoła rezygnując z wielowiekowej tradycji.

Liczby osób zarażonych w Polsce koronawirusem wprost porażają. Wprawdzie Małopolska pod tym względem plasuje się na dalszym miejscu, ale to nie znaczy, że przeciętny Małopolanin ma nie przestrzegać ustanowionych przez rząd obostrzeń. Większość mieszkańców jest zdania, że jeśli chce dożyć następnych świąt, to te najbliższe powinna spędzić jedynie z domownikami. O duchowe przeżycie świąt można zadbać także w domu modląc się prywatnie i jednocześnie dbając o własne zdrowie.

Pomimo tych rozlicznych mankamentów cieszmy się, że tak jak dawniej Świętom Wielkiej Nocy towarzyszy wiosna, słońce, ptasi szczebiot, wymyte okna, odświeżone pokoje, dywany i chodniki, a na stole nakrytym świątecznym obrusem mienią się barwami tęczy pisanki, pośród których poczesne miejsce zajmuje wielkanocna baba i baranek z chorągiewką, symbolizujący zmartwychwstałego Chrystusa.