WIELKA ŚRODA – dawne ciekawe, ludowe tradycje

Wielkanocne rekolekcje już zakończone, większość parafian wyspowiadała się i każdego dnia W Wielkim Tygodniu może przystępować do komunii świętej.
W Wielką Środę na jutrzni kościół był wypełniony ludźmi do ostatniego miejsca. Każdy chciał zobaczyć, jak proboszcz i wikary wychodząc z kościoła nie przez zakrystię, jak zwykle, ale głównnie , będa uderzać brewiarzami o ławki. Tradycja nakazywała im czynić tak na pamiatkę męki Chrystusa.
Ledwie księża opuścili kruchtę, a już rozwydrzone chłopaczyska z solidnymi kijami w rękach bezszelestnie przekradły się przez zakrystię. Wychyliły się zza ołtarza roześmiane gęby. Chłopcy wyszli kocim krokiem przed balaski, ledwie przyklęknąwszy przed tabernakulum, i jak nie trzasną kijami o ławki! Aż obecni podskoczyłi z przestrachu. Wnet podniósł się gwar oburzonych
głosów. Wiadomo, kto nie okazuje Bogu w Jego domu należytej czci. Zawsze ci sami, zakała okolicy! A oni walą kijami z całej mocy ,,…czyniąc grzmot po kościele jak największy”. Wreszcie
znalazło się kilku bogobojnych parafian, dość energicznych, którzy wyrzucili swawolników. Nie musieli nawet zadawać sobie wiele trudu, bo chłopcy, osiągnąwszy zamierzony cel, sami wybiegli z kościoła. Poganiała ich chęć do nowej psoty, którą powtarzali każdego roku w Wielką Środę.


Ze słomy, sznurka i szmat robili wielka kukłę, podobną do Marzanny, ale tym razem słomiana postać przedstawiała Judasza. Świadczyło o tym trzydzieści kawałków potłuczonego szkła, niby trzydzieści srebrników, w mieszku przytroczonym Judaszowi do konopnego pasa. Dwóch wyrostków wnosiło tę postać na kościelną wieżę, a reszta hałastry oczekiwała na dole, dzierżąc te kije, które niedawno były narzędziem gorszącego zajścia w domu Bożym. Wrzeszczą, gwiżdżą, skaczą… Z wieży leci Judasz! Zgubił kapelusz, spadł. Rzucili się na zdrajcę, okładając go kijami, a wrzawa przy tym, że uszy puchną! Judasz! Judasz! Pryska sieczka z młóconej słomy. A oni biją, walą, tłuką dopóty, dopóki z Judasza nie zostanie tylko garstka śmieci, a i tę resztkę zabierają, by wrzucić do jakiej wody albo spalić. Po Judaszu nie może zostać nawet śladu.
Czasem zamiast Judasza zrzucano czarnego kota. Biedne zwierzątko miało symbolizować Chrystusowego zdrajcę, Wziać na siebie jego winy.

Wielka Środa — Wielkanoc już blisko. Gospodynie zajęte sprzątaniem. Do niedzieli wszystko musi być oczyszczone: dusza, ciało, chata i całe obejście. Trzeba bielić izby. Do kredy dobrze jest dodać chabrowej farbki – muchy nie lubią tego koloru. Tam gdzie jest panna na wydaniu, gospodarz zostawia nie pomalowaną ścianę szczytową, tylko chlapie pędzlem pełnym farby. Utworzone w ten sposób, dobrze widoczne na ciemnym tle zmurszałych desek wzory to znak dla kawalerów.

Po obejściu uwijają się gospodynie i ich córki. Wynoszą poduchy i pierzyny, Wieszają na płotach makaty i dery. Trzeba odświeżyć kożuchy, sukmany, kapoty, zapaski i wszelaki przyodziewek. Wypchać, wymościć sienniki świeżym sianem, zanim da się na pościel nowe oblecze . Umyć podłogi, stoły, ławy, szybki w oknach. I o żywinie Bóg nakazał pamiętać; trzeba wybielić chlewik i oborę, dać nową podściółkę, na koniec załatać dziury w płocie i zamieść podwórze.
Po takim obejściu widać, że Wielkanoc blisko. Żeby jeszcze oczyścić serce z całorocznego brudu zawiści i jadu… Niech Zbawiciel zmartwychwstały przyjdzie do lśniących czystością serc i domów.

Misjonarz na rekolekcjach kazał czynić pokutę, jak ta panna, której historię powtarzano w Rzeszowskiem jako modlitwę na wielki post:

Szedł Pan Jezus na obchody,
Grzeszna panna niosła wody.
– Stań panno, spocznij sobie,
Napiję ja się tej Wody!-
– A ta woda nie jest czysta.
Pełno w niej prochu, liścia.-
-Tyś ją, panno, zamaciła,
Siedmiu-ś synów utopiła! –
– A coś Ty za prorok taki,
Żebyś poznał na mnie znaki?-
I ta panna bardzo zbładła
I na ziemię krzyżem padła.
– Wstań, ty panno, nie lękaj się.
Idź do kościoła, spowiadaj się.
Uklęknij sobie w przednim progu,
Spowiadaj się Panu Bogu.
Jak się panna spowiadała
Wszystka ziemia pod nią drżała,
Wszystkie organy zagrały,
Do nieba ja wprowadzały.
I wszystkie dzwony dzwoniły,
Do nieba ją prowadziły.

Opr. K. Teller ,  na bazie kiążki:  Ewa Ferenc- Szydełkowa ” ROK KOŚCIELNY A POLSKIE TRADYCJE

KSIĘGARNIA ŚW, WOJCIECHA POZNAŃ 1988