W niewoli New Deal

 

Jeśli prześledzić jego konkretne dokonania to dziwią dwie rzeczy. Po pierwsze, że w Ameryce kiedykolwiek mogło komuś przyjść do głowy, aby opłakanym skutkom państwowego interwencjonizmu próbować zaradzić dodatkowo zwiększając zakres państwowej interwencji. I po drugie, że takie rozwiązania wciąż znajdują naśladowców. Najwyraźniej Starożytni pomylili się, twierdząc, że „historia magistra vitae est”. A może o tej historii mówi się za mało. Sięgnijmy więc ponownie do „Wielkich mitów wielkiego kryzysu” i prześledźmy politykę Roosevelta i jej skutki.

Po pierwsze, działając w ramach upoważnienia przyznanego przez Kongres, Roosevelt przejął prywatne zasoby złota. W rezultacie nic już nie mogło powstrzymać władzy państwowej przed nieograniczoną manipulacją wartością pieniądza i zakamuflowanym drenowaniem oszczędności obywateli (prezydent natychmiast zarządził 21% podwyżkę cen). Co więcej, obywatel posiadający złoto stał się takim samym przestępcą jak posiadach butelki whisky w czasach prohibicji. Mając na celu obronę tej „zdobyczy” prezydent storpedował również wysiłki innych krajów, które na konferencji zaplanowanej w Londynie chciały zadecydować o przywróceniu parytetu złota.


Po drugie, pomimo 25% bezrobocia na początku kadencji, wprowadzono ubezpieczenie społeczne (Social Security) i płacę minimalną, tym samym zwiększając koszty zatrudnienia i wyrzucając z rynku pracy tych, którzy zarabiali poniżej ustawowego minimum.
Po trzecie, FDR rozdmuchał wydatki federalne. W pierwszym roku zaplanował je na poziomie 10 miliardów ówczesnych dolarów, przy wpływach szacowanych na 3 miliardy. W okresie pierwszej kadencji w Białym Domu wydatki wzrosły o 83%, a dług o 73%. Jak podsumowuje Michael Reagan, w latach 1932-1939 dług publiczny zwiększył się bardziej niż w poprzednich 150 latach łącznie. Rosnące wydatki były finansowane z nowych i podwyższanych podatków, co stało się w kolejnych latach stałym elementem polityki Roosevelta. Dochód wolny od podatku obniżono do 600 USD rocznie, zaś kulminacją podwyżek było wprowadzenie wpierw 79% a następnie 90% stawki podatku dochodowego (za Hoovera wzrosła ona z 24% do 63%). O skali zmian świadczy przesuwający się termin Dnia Wolności Podatkowej. O ile w 1900 roku przypadał on 22 stycznia, to w 1933 roku dopiero 6 marca, a po kolejnych 10 latach rządów FDR w roku 1943 – 5 kwietnia#. Byłoby zapewne jeszcze gorzej, gdyby w 1941 roku Rooseveltowi udało się przeforsować stawkę 99,5% na wszystkie dochody powyżej 100.000 USD rocznie lub gdyby Kongres nie uchylił rozporządzenia wykonawczego (executive order) nakładającego podatek w wysokości 100% na dochody powyżej 25.000 USD rocznie.
Na co przeznaczono te środki? Generalnie na przeróżne programy pomocowe, które okazały się albo zaprzeczeniem szczytnych celów, którym miały służyć, albo własną parodią.

Roosevelt przeforsował ustawę o pomocy rolnikom (Agricultural Adjustment Act – AAA), która przewidywała masowe niszczenie upraw bawełny, pszenicy, kukurydzy i wybijanie hodowli bydła, owiec i świń. Minister rolnictwa wydał nawet polecenie wybicia 6 milionów prosiąt zanim osiągną rozmiar dorosłych świń. Rolnicy mieli natomiast otrzymywać pieniądze za to, że nie podejmowali pracy. Cała reforma rolnictwa miała zostać sfinansowana m.in. z nowego podatku nałożonego na przetwórców rolnych. Efektem tych działań było ograniczenie żywności dostępnej na rynku, wzrost cen i demoralizacja producentów rolnych. Kryzysy przychodzą i mijają, a w głowie pozostaje myśl, że skoro można dostawać pieniądze za niepodejmowanie pracy, to po co pracować?

W 1933 roku powołano również National Recovery Administration (NRA), która skartelizowała amerykański przemysł, odgórnie regulując warunki pracy, ceny i warunki sprzedaży. I o ile w okresie pięciu miesięcy bezpośrednio poprzedzających utworzenie NRA zatrudnienie w przemyśle wzrosło o 23% a wynagrodzenia o 35%, to w kolejnym półroczu produkcja przemysłowa zmniejszyła się o 25% i do końca istnienia NRA nie osiągnęła poziomu sprzed jej powstania. „Ostatecznie funkcjonowało ponad 500 kodeksów NRA zawierających regulacje prawne ‘począwszy od produkcji piorunochronów aż do produkcji gorsetów i biustonoszy, obejmujących ponad 2 miliony pracodawców i 22 miliony pracowników’. Istniały kodeksy regulujące produkcję środków wzmacniających włosy, smyczy dla psów, a nawet komedii muzycznych. Krawiec z New Jersey, Jack Magid, został aresztowany i osadzony w więzieniu za ‘zbrodnię’ polegającą na uprasowaniu garnituru za 35, nie zaś za 40 centów jak przewidywał kodeks krawiectwa NRA” („Wielkie mity…”, str. 42).

Kolejną rządową agendą była Civil Work Administration (CWA), która miała na celu organizowanie prac publicznych. Nie kierowała się przy tym użytecznością pracy, w skutek czego była raczej dystrybutorem zapomóg. „[CWA] wynajmowała aktorów by dawali darmowe występy, zaś bibliotekarzy, by badali archiwa. […] płaciła naukowcom za studiowanie historii agrafki, wynajęła stu waszyngtońskich pracowników, by uzbrojeni patrolowali ulice w celu odstraszania ptaków od budynków publicznych, a także umieściła na publicznej liście płac mężczyzn do ścigania w wietrzne dni chwastów rozsiewanych przez wiatr” („Wielkie mity…”, str. 44). Ostatecznie CWA została zastąpiona przez Works Progress Administration (WPA), która do swoich sukcesów, poza budową dziesiątek tysięcy mostów i budynków może zaliczyć skatalogowanie 350 sposobów gotowania szpinaku, zatrudnienie 6000 aktorów (mimo, że narodowy związek aktorów liczył nie więcej 4500 członków) oraz oddelegowanie licznych pracowników do wspierania kampanii Demokratów. Koszty administracyjne tego molocha pochłaniały natomiast ponad 40% jego budżetu.

Opisanym powyżej szaleństwom sprzeciwił się jednak Sąd Najwyższy, który w latach 1935-1936 zakwestionował legalność AAA i NRA. W rezultacie zaczęła poprawiać się katastrofalna sytuacja ekonomiczna, bezrobocie zaczęło spadać (w 1935 roku do 18%, a w kolejnych dwóch latach poniżej 14%). Jednak nie na długo. Między sierpniem 1937 roku a marcem 1938 roku rynek giełdowy załamał się o 50%, sprzedaż samochodów spadła o jedną trzecią, liczba bankructw zwiększyła się o połowę a bezrobocie znów wzrosło do 20%. Dlaczego tak się stało? Znów trudno obwiniać wolny rynek. Po prostu w reakcji na antykartelowe działania Sądu Najwyższego, Kongres uchwalił ustawę o krajowych stosunkach pracy (Wagner Act), pętając ręce przedsiębiorcom i kładąc podwaliny pod potęgę związków zawodowych. Z Białego Domu zaczęły zaś sypać się gromy na przedsiębiorców, w majestacie urzędu oskarżanych o utrudnianie gospodarczej odbudowy. W takich warunkach trudno oczekiwać nowych inwestycji, nowych miejsc pracy i rozwoju ekonomicznego.

Do czego doprowadziła polityka Roosevelta? Po dwunastu latach kryzysu wciąż 10 milionów osób nie miało pracy (17%), a dwie trzecie Amerykanów pytanych „Czy uważasz, że postawa administracji Roosevelta wobec biznesu opóźnia ożywienie gospodarcze?” odpowiadało twierdząco. Sekretarz Skarbu Henry Morgenthau przyznawał zaś otwarcie: „ Wydajemy więcej niż kiedykolwiek przedtem i to nie działa […]. Nigdy nie spełniliśmy naszych obietnic […]. Po ośmiu latach funkcjonowania tej administracji stwierdzam, że mamy dokładnie takie samo bezrobocie, jakie było, kiedyśmy zaczynali […] i w dodatku ogromny dług!” („Wielkie mity..”, str. 58, analogiczne słowa przytacza Michael Reagan). Prezydent nieustannie jednak czarował wyborców pogadankami przy kominku i pompował publiczne fundusze do tzw. „swing states” (tj. do stanów mających decydujący wpływ na wynik wyborów prezydenckich).

W 1941 roku Stany Zjednoczone przystąpiły do wojny. 12 milionów ludzi przeszło na utrzymanie sektora obronnego, co zdecydowanie poprawiło statystyki w rubrykach „bezrobocie”, a uwaga Roosevelta zamiast na „złych” przedsiębiorcach skoncentrowała się na sprawach międzynarodowych. Wydatki budżetowe i podatki nie uległy jednak zmniejszeniu. Należało się zatem spodziewać, że po pokonaniu Państw Osi problemy gospodarcze powrócą. I prezydent szykował się na ten moment. Pod koniec 1944 roku planował m.in. państwowe subsydia na budowę domów, zaangażowanie rządu federalnego w budowę systemu ochrony zdrowia, przeróżne dotacje a także ustanowienie „prawa do użytecznej i godziwie wynagradzanej pracy”, w razie konieczności zapewnianej przez władze federalne. Jego następca, Harry Truman próbował przekonać Kongres do przyjęcia projektów zmarłego poprzednika. Jednak mimo, że Demokraci mieli przewagę w obu izbach, propozycje nowego prezydenta spotkały się z decyzją odmowną. Co więcej, Kongres uchwalił obniżkę podatków – najwyższa stawka (od dochodów powyżej 200.000 USD rocznie) spadła z 94% do 86,45%, a najniższa stawka – z 23% do 19%. Jednocześnie podwyższono wysokość dochodu wolnego od podatku, dzięki czemu 12 milionów Amerykanów przestało płacić podatek dochodowy. Podatek dochodowy od osób prawnych obniżono z 90% do 38%. Razem z powojennym optymizmem dało to bodziec do rozwoju.

Jednak Ameryka była już inna. Państwo, które wkroczyło w sfery wcześniej zastrzeżone dla prywatnej inicjatywy, nie wycofało się ze swych „zdobyczy”. Poziom wolności oceniany miarą wysokości podatków trwale się obniżył, Dzień Wolności Podatkowej już nigdy nie wypadł wcześniej niż 22 marca (1949), a wkrótce na stałe zadomowił się w kwietniu. Co gorsza, rozwiązania ze stemplem „New Deal” przestały być intelektualną i ekonomiczną egzotyką. To raczej ich przeciwnicy stali się outsiderami w debacie publicznej. Rubikon został przekroczony.

Marcin Bonicki
27.11.2012