ROZMOWA O ŚWIĘTACH Z DANUTĄ BŁASZAK

 

DLS: Danusiu, wiem, że jak każdy bardzo kochasz Święta Bożego Narodzenia. Czy możesz nam powiedzieć jakie znaczenie mają te święta dla Ciebie?

Chyba jak dla każdego Polaka – znaczą wiele. Najpiekniejsze były moje swięta w moich szkolnych czasach. Najczęściej w Bukowinie Tatrzańskiej. Rodzice organizowali obozy zimowe na ferie – młodzież z liceum księgarskiego, narty, spacery. Domy w których mieszkaliśmy były drewniane i miały belki pod sufitem. Gaździna wieszała nam choinkę na suficie, na takiej specjalnej belce.

DLS: Jak spędziłaś swoją pierwszą wigilię w USA?

Moi rodzice zostali w Polsce i było im przykro, że nie byli z nami. Już wtedy byli starsi i nie wyjeżdzali do Bukowiny Tatrzanskiej. Wigilię spędziłam z moim mężem i dziecmi w bardzo fajnym mieszkaniu, które wynajął dla nas mój mąż. Potem pojechaliśmy na święta do jego znajomych do Waszyngtonu, do Basi i Jurka. Basia postawiła na stół taką bardzo ogromną szynkę – nigdy przedtem nie widziałam tak dużej szynki.

DLS: Jakie odczucia kojarzą ci się z Bożym Narodzeniem?

Oprócz pięknych uczuć – połączenia z całą rodziną, z Bogiem, harmonią ze światem – dochodzą oczywiście smutne rzeczy. Chyba każdy chce mieć wigilię „po swojemu” i chyba niełatwo zaakceptować różne „inności”…

A: Nasi zmarli – jak jesteśmy dziećmi, to najczęściej wszyscy żyją i wydają się „na zawsze”. Potem pamiętamy poprzednie wigilie, gdzie kto siedział, kto co powiedział.

B: Był jakiś zgrzyt, jak odkryłam, że moja mama denerwowała się przygotowywując potrawy wigilijne – bała się czy uda się wszystko przygotować jak należy. Wydawało mi się, że przygotowywanie takich niezwykłych potraw to fajna zabawa.

C: Dawno temu na pierwszą lub drugą wspólną wigilię mój szwagier powiedział, że musi być ryba po grecku i kulebiak. Oj! bardzo mnie to drażniło, powtarzał słowo „kulebiak” jakby chciał tym podkreślić, że on się z nami nie identyfikuje. Szwagier umarł już dawno i teraz nam tego kulebiaka brakuje.

D: Nie jest przyjemnie jak okazuje się, że prezenty muszą być „firmowe”, a nie takie od serca.

DLS: Czy nadal wysyłasz kartki z życzeniami do Polski?

Oczywiście, że tak. I dostaję ciekawe kartki, czasem artystyczne – wyklejanki, rysunki odręczne, czasem ciekawe wydruki. Kartki to piękna tradycja.

DLS: Jak chciałabyś aby wygladała Twoja wymarzona wigilia?

Wymarzona – na pewno nie tutaj. W Bukowinie Tatrzańskiej. Dawno tam nie byłam. Przymierzałam się do tego dwa lata temu na wycieczce do Zakopanego, ale byłam z koleżanką, która używała innych słów niż nasze i to mi przeszkadzało. Nie chciałam zabrać jej do moich „dawnych bajek”. Nie tylko do wspomnień rodzinnych. Ja tam chodziłam po dolinach strumyków i wyobrażałam sobie różne rzeczy i ta koleżanka mi do tego nie pasowała.

Wymarzona – proste potrawy przygotowywane z przyjemnością. Choinka zawieszona na suficie. I cały dzień przedtem czy ten krótki kawałek dnia kiedy jest światlo – zjeżdzać z górki przed domem na takich płaskich sankach, albo na tekturze. To ważne. Bo ja nigdy do nart nie miałam ani zdolności ani pasji. Miałam 100% posłuszeństwa do moich rodziców, w co mi teraz nikt nie wierzy, bo teraz jestem samodzielna i weryfikuję wszystkie mity. Wtedy jak rodzice mówili, że narty są szlachetne, a sanki nie, to mślałam, że ja też tak myślę. Dopiero jak byłam dorosła, odkryłam ze zdziwieniem, że nie muszę jeździć na nartach. Kiedyś pojechalam z moja siostrą do lasu i jezdziłyśmy na takich plastikowych płaskich sankach i podskakiwałysmy na muldach i było cudownie, chociaż z sanek po tej wyprawie zostały tylko drzazgi tzn. podłużne kawałki plastiku.
To znaczy: rano zjeżdżać z górki na pazurki, potem usiąść do stołu z tymi, którzy są kochani i nie mówią słów „z innej bajki”. Dostać serdeczne prezenty, zobaczyć, jak inni cieszą się z prezentów ode mnie. A wieczorem patrzeć na niebo pełne gwiazd.

DLS: Jakie znaczenie ma dla Ciebie opłatek?

Przez opłatek mało brakowało, a oblałabym egzamin do pierwszej komunii. Ksiądz zapytał co to jest komunia, a ja zaczełam wyjaśnienia niefortunnie od słowa opłatek. Ksiądz mi wytłumaczył mało przyjemnymi słowami, że jak nie będę odróżniać opłatka od sakramentu, to na dopuszczenie do pierwszej komunii nie mam co liczyć.

Z któregoś wyjazdu do Polski przywiozłam dla kilku osób m.in. dla mojego profesora z collegu opłatek w formie pocztówki. On był z innej religii i nie dał się przekonać, że opłatek to co innego niż sakrament i powiesił go na ścianie. Moja koleżanka, Polka, to zobaczyła i zapytała mnie, o co chodzi. Potem mu powiedziałyśmy, że opłatek to nie sakrament, ale że jest dla nas bardzo ważna tradycja i że już się trochę zakurzył, ale wyrzucić do śmieci nie można i że najlepiej spalić, włożyć do ognia. Dobrze, że podpowiedziała ten ogień, bo zupełnie nie wiedziałam co zrobić.

Opłatek jest ważny, wigilia bez opłatka byłaby jakaś … nie taka jak być powinna.

DLS: Czy wierzysz że w wigilię mogą zdarzyć się cuda?

No pewnie, że tak. W atmosferze miłości, harmonii ze światem, jakiegoś świętego spokoju, mogą sie zdarzyż dużo niezwykłych rzeczy. Mamy wtedy więcej zrozumienia, wiemy co mówią zwierzęta i wiemy więcej o naszych bliskich.

DLS: W jaki sposób wyraziłabyś swoje wigilijne życzenia, czego życzyłabyś wszystkim?

Żeby wszyscy byli tego dnia szczęśliwi – na swój sposób, szcześcia, a jednocześnie w harmonii z całym światem, i żeby myśli i słowa były dobre i serdeczne.

Może to trochę nie na temat – wydawnictwu DSP Publishing, którego jesteś właścicielką – życzę, dużo pieniędzy na dalsze promowanie tych wszystkich dobrych wartości w książkach i działaniach – bo to są wartości które wiążą się z tymi wartościami, o których wspominamy mówiąc o wigilii. Istnieją piękne światy bez pieniedzy, ale jak już jesteśmy tutaj … no wiecie…

Miłych Świąt !!!

Foto Bukowiny Tatrzańskiej, źródło: expresskaszubski.pl, Sławomir Rodak