NA SENTYMENTY – Tylko WALENTY!

 

 Słówko jedyne, słóweczko małe,
Czasem wystarcza na życie całe.
Ono wyjasnie życia zawiłość
Małe słóweczki!. Brzmi ino:Miłość.

 Nie ma chyba w polskiej historii takiego fenomenu kulturowego, etnologicznego i socjologicznego, jak obchody Dnia Zakochanych, zwanego Dniem Świętego Walentego albo Świętem Walentego. Jeszcze wiele lat temu mało kto w Polsce słyszał o takim patronie spraw miłosnych; świętego Walentego kojarzono wprawdzie z całkiem innymi niż sercowe i uczuciowe przypadłościami ducha.
Teraz jest inaczej.
Z roku na rok potężnieje fala walentynkowego szaleństwa, ogarniając w połowie lutego młodych i starszych rodaków, obsypujących się nawzajem kwiatami i prezentami, a przede wszystkim wysyłających miliony listów i pocztówek i e- maili z wyznaniami, błaganiami, miłosnymi zaklęciami. (…)

 Nie sposób – a chyba i nie ma potrzeby – odszukać archetypy, tropy kulturowe i literackie wszystkich cytowanych w tej antologicznej pracy wierszyków. Mimo wielu oczywistych skojarzeń i odniesień, przyjęliśmy a priori, czyli niejako z ufnością, z jaką przyjmowana jest miłość, że prezentowane wyznania są płodem autentycznej, anonimowej, choć przecież indywidualnej twórczości. Ogłaszane ze szczególnych powodów – takich jak Dzień Świętego Walentego – utwory te stają się własnością publiczną, zaczynają żyć w świadomości powszechnej, przepisywane, powtarzane i zmieniane.

 Moje serce dla Ciebie dziś bije
I ja dla Ciebie wciąż żyję,
O Tobie wciąż mylślę, o Tobie wciąż śnię,
Całe moje życie z Tobą spędzić chcę.

 Zwyczaj wysyłania rymowanych liścików miłosnych w takim kształcie jak obecnie został przeszczepiony nad Wisłę z krajów anglosaskich. Nie znaczy to jednak, że w Polsce nie znano wcześniej epistolografii dotyczącej sfery ludzkich uczuć towarzyszących momentom zakochania się, narzeczeństwa, małżeństwa. I związanej z wszelkimi innymi uczuciami, które wymienionych stanów ducha dotyczą: bólu rozłąki, pamięci, tęsknoty, nadziei na rychłe spotkanie, na wieczne szczęście we dwoje.

 Najstarszy polski list miłosny, zachowany w zbiorach Biblioteki Jagiellońskiej, pochodzi najpóźniej z 1429 roku. Napisany prozą, co wobec panującej wtedy maniery nadużywania tekstów rymowanych należało do rzadkości, nadany został w Szamotułach. Oto jego fragment we współczesnej transkrypcji:Panno moja namilejsza. Gdy chciałem na śtużbę od ciebie jachać precz, ciebie żegnając. Dziwne rzeczy, w miłości będąc, poczęty się między nama, toć jest, abyś mnie nie zapomniała, barzociem twej miłości począł prosić, a twa miłość a mą prośbę śłubiła to uczynić. A jako z tobą się rozstając, serce me jęło barzo płakać, a ja takoż ślubuję twej miłości nie zapominać, ale wszędzie cześć a lubość czynić. Wiedz, moja namilejsza panno, iże, aczkoliciem ja od ciebie daleko, a wszakoż nie była i nie będzie nad cię ina miła, jedno ty sama, panno milejsza ma. Niedawno mię rzecz była potkała, abych barzo krasną pannę miłował, ale gdym na cię wspomionął, tegom uczynić nie chciał. A o ty wszyćki rzeczy – proszę twej miłości, aby były tajemny miedzy mną a miedzy tobą (…).

 List świadczy o przykrym znoszeniu przez autora chwil pożegnania i rozłąki, zawiera pewien zabieg znany doskonale i współczesnym zakochanym, mianowicie szczególny szantaż ukryty we wzmiance o napotkaniu i możności miłowania innej panny „barzo krasnej”.

 Jedyny ocalały średniowieczny list napisany przez pannę pochodzi – według naukowców – z 1450 roku. Skreśliła go rymowaną mową młoda mieszczka krakowska, zapewne korzystając z gotowych wzorców epistolografii niemieckiej. Przeczytajmy kawałek: Ale rzecz między nami jest niemała: przeto, iż miłość jest w sobie wielce dziwna, przez toż, mój najmilszy, racz wiedzieć, iż miłość to w sobie ma, iż rzadko albo nigdy w weselu bywa, tylko zawsze w smutku i tęskności i też w niewymownej serca boleści trawa i przemieszkawa. (…)
Przetoż [racz u mnie u] stawicznie trawać, a żadnej innej miłej nie miewać. Bo ci to [ten, kto wiele] miłych miewa, ten częstokroć grozę i wielkie na duszy i ciele boleści miewa. Ty kt[o niniejszy] list baczysz, jeśli mu da, powie kto jest ja.

  Godną wzmianki pozycję stanowi list domniemanego studenta krakowskiego, ze zbiorów Ossolineum, zawarty w tzw. rękopisie Chowirałki, a powstały w 1554 roku. Jedni nazywają go „ciekawym pomnikiem literatury ludowej”. Drudzy twierdzą, iż charakteryzuje się „głębokością, szczerością i subtelnością uczucia”. Jeszcze inni uważają, iż jest bombastyczny i przegadany. Popatrzmy sami na wyimek:
A jeszcze, moja najmilsza,
pytam przez ten list niniejszy;
powiedz mi coś wesołego
dla pocieszenia serca mego,
iżbych nie miał tużenia wielkiego:
bo będzieli tego wiele,
muszę przyjąć smutek na wesele.
Wszak dobrze znasz moją miłość:
miejże, moja najmilsza, w miłowaniu stałość!
Bowiem mię dziw [bierze] temu:
smucę się, a nie wiem czemu –
naprawdę nie wiem, co mi się dzieje,
iże czasem moje smutne serce się śmieje.
Myślenia tegoż ma dosyć,
a o wdychanie nie trzeba prosić.

 Nie chcąc Was zanudzać, rezygnujemy z przytoczenia – niewątpliwie ciekawych – wyjątków korespondencji Zygmunta Augusta i Barbary, listów z wyprawy inflanckiej słanych przez Jana Zamoyskiego do żony Krystyny albo Tadeusza Kościuszki do Tekli Żurowskiej. I wielu, wielu innych. Zależało nam bowiem, na uchwyceniu, zapisie
oraz wstępnej chociażby analizie charakterystycznych, w większości rymowanych liścików miłosnych, których zamieć szaleje nad krajem corocznie na długo jeszcze przed Świętem Zakochanych.
O prawdziwości powyższego spostrzeżenia świadczy mnogość nieomal identycznych wierszyków w specjalnych walentynkowych kolumnach gazet. Niby pisanych od serca, niby wyjątkowych, a przy bliższym spojrzeniu sztampowych i splagiatowanych. Zmieniają się w nich jedynie nazwiska, imiona albo pseudonimy nadawców, rzekomych twórców owych arcydzieł oraz adresatów.

 W Dniu Świętego Walentego
Pokochania prawdziwego,
Miłowania wytrwałego
Przez kochanka szalonego!

 Co wszakże złego, co szkodliwego w powielaniu tych utworów? Czyż nie po to właśnie powstają owe wierszowanki, aby wyzwolić nas, zabieganych, zaharowanych ludzi, z mąk dodatkowych przy ich płodzeniu? Czyż nie lepiej chwil, które należałoby poświęcić na wymyślanie rymów i rytmów, przeznaczyć na obcowanie z ukochaną istotą?

 Dzień Świętego Walentego jest świętem sympatycznym, wręcz przesympatycznym. Uczy człowieka, jak w sympatyczny sposób postępować, aby zjednywać sobie i umacniać sympatię innych ludzi i jak sympatią ich obdzielać.

 

Nigdy nie przegap okazji, aby powiedzieć komuś, że go kochasz. Trzeba być nieco podobnym, by się zrozumieć, ale i nieco innym, by sie pokochać.

 Nikt nie wie , gdzie przyjaźń sie kończy , a miłość zaczyna.

Czy można to, co nas łączy, jednym imieniem nazwać?

 KJT.