Kąśna Dolna- MARZENIE IGNACEGO JANA PADEREWSKIEGO

KĄŚNA – MARZENIE O PRZYSTANI IGNACEGO JANA PADEREWSKIEGO

Autor: Barbara Wachowicz

Część druga

Zanim zaczął wywracać koziołki w Paryżu – zagrał zimą 1888 w Brukseli z ogromnym powodzeniem. Uszczęśliwieni rodacy, uczcili go wierszem:

Płyń, młody mistrzu, po tym oceanie

Burz, namiętności, rozkoszy i chwały…

Graj nam, a naród niech zmartwychwstanie

Choćby na chwilę, wierząc w ideały…

Twa gra nas brata z niebem i z krajem,

Przyjm więc serdeczne nasze uwielbienie.

Świat da Ci sławę, my Ci serce dajem,

Nowy Chopinie.

Powiedział Stendhal: Sławę zdobywa się tylko w Paryżu!

3 marca 1888 Ignacy Jan Paderewski zagrał swój pierwszy koncert w Paryżu.

„Zmartwychwstał Chopin! – zakrzyknęła prasa. — Ten młody artysta łączy z wdziękiem moc, ze zręcznością siłę, pełnię dźwięków bez szorstkości i słodycz uderzenia bez słabości!”

Władysław Mickiewicz, syn autora Pana Tadeusza, paryżanin, napisał: „Należeć będziesz do tych rzadkich Polaków, którym się w świecie powodzi”.

Po sukcesie paryskim nastąpi cykl sezonów we Francji (przedwiośnie 1889, przedwiośnie 1890). Krytycy piszą w uniesieniu: „Gdy Paderewski gra Chopina, cała rycerska Polska pojawia się przed nim, raz wojownicza i tryumfująca, to znów zwyciężona i echem wyrażająca swój ból”.

„Journal des Débats” – „najbardziej poczytny, najbardziej wybredny i najbardziej obojętny dla polskich talentów” — pisał, że jego muzyka to „nowa sztuka, w której jest myśl, ogień, namiętność i poezja”.

Przyjaciele z Warszawy grzmią: „Przysyłaj nam dzienniki paryskie, żeby wykłuć oczy wszystkim tutejszym durniom – dowodami, że Paderewski nie jest zwyczajnym człowiekiem, tylko prawdziwym, genialnym pianistą…”.

Do ojca pisze z Francji 4 kwietnia 1889: „dziś muszę Ci tę radość sprawić i powiedzieć, że gdybyś był widział powodzenie swego syna, byłbyś zapewne zadowolonym z niego. Na ostatni mój koncert ledwie się docisnąć można było. Publiczność przeważnie z książąt i hrabiów złożona — co dla mnie zupełnie jest obojętnym – przyjmowała mnie z ogromnym zapałem.

Epoka młodzieńcza pierwszych wielkich sukcesów w Brukseli i Paryżu. Rodacy piszą doń poematy – „Twa gra nas brata z niebem i z krajem”.

Gazety opisują o mnie cuda – «Monde Illustre» podał mój portret – słowem powodzenie nie do opisania. Ani pojąć nie mogę, skąd to szczęście na mnie spada. Wdzięczny jestem Bogu i błogosławię Go za to”.

Koncertuje w ojczyźnie. Toruń, Poznań, Kraków, Lwów, Tarnów witają go owacyjnie. „Przybył, zagrał i zwyciężył serca nasze”. Koncertuje w Niemczech, Rumunii, Szwajcarii, Holandii, Anglii… To wszystko tylko w jednym roku 1890.

Londyn – wiosną 1890 i latem 1891 – przyjmuje go wśród „wybuchów dzikiego entuzjazmu”, jaki „zadaje kłam przysłowiowej oziębłości” Anglików.

„Ten ostatni wieczór był, jak utrzymują, koroną mego powodzenia w Londynie. Cała arystokracja angielska, ciało dyplomatyczne, wybitniejsi artyści, mający wstęp do «Society», finanse, księstwo Walii – wszystko było obecne” – pisze do Heleny Górskiej.

Królowa Wiktoria zaprasza go do Windsoru, po koncercie woła: „Jest pan geniuszem!”. Paderewski odpowiada: „Wasza Królewska Mość, zanim nim zostałem, harowałem jak niewolnik”.

Wyznawał przyjaciołom: „Ćwiczenia są jak praca przy łopacie — straszną harówką! — Malarz, architekt, inżynier, pisarz — raz zdobywszy umiejętność swej sztuki — nie traci jej. Pianista musi ćwiczyć nieustająco — pięć-sześć godzin dziennie… Przeżywam cudowne chwile – ale nie do wytrzymania godziny!”.

Królowa Wielkiej Brytanii zapisała w diariuszu: „Gra tak cudownie, z taką siłą i z takim głębokim uczuciem. (…) Jest młody, może mieć 28 lat, bardzo blady, a głowę jego otacza coś w rodzaju czerwonej aureoli”.

Wokół tej aureoli narosła legenda. Sławny malarz angielski Edward Bur-ne-Jones zakrzyknął: „Spotkałem archanioła kroczącego londyńskim chodnikiem w aureoli złocistych włosów!”.

I namalował świetny portret „archanioła”.

Natomiast rodacy — jak zawsze, z zawiścią „uwierzgną i obcasem poczęstują” (jak rzekł Norwid) – więc w piśmie „Kraj” ukazała się anonimowa kąśliwość, której autor oświadczał, że czupryna wirtuoza robi nań wrażenie „fury siana wywróconej na głowie”. Rymowano: „Chociaż chmurne grasz nokturny / i andante dobrze znasz, / czym te zrywy wobec grzywy, / co okala twoją twarz”.

Ale żądła rodacze już nie mogły Paderewskiego dotykać.

Świat stał przed nim otworem.

Czarować ludzkie serca

W listopadzie 1891 wyruszył, by podbić Amerykę. Dał sto siedem recitali. Trasa koncertowa wiodła przez Nowy Jork, Boston, Chicago, St. Louis, Buffalo, Detroit, Filadelfię, Orange, Waszyngton, Baltimore, Montreal, Portland i Cincinnati. W nowojorskim Carnegie Hall zachwyceni słuchacze nagradzają go burzliwą, ogromną owacją.

Modrzejewska pisze do przyjaciół w Polsce: „Paderewski gra tu z olbrzymim sukcesem. Kobiety szaleją za nim. Krytycy chwalą go bez granic. (…) Ktoś z moich przyjaciół nazywa go chryzantemą, co bardzo trafnie określa jego głowę. Byłam na jednym z jego koncertów, naprawdę gra jak anioł”. Sukces jest tak olbrzymi, że impresariowie momentalnie proponują Paderewskiemu następne tournée – od grudnia do maja 1892. „Nasz ukochany fenomen powrócił!” — woła prasa. W nowojorskim Carnegie Hall „widownia oszalała z entuzjazmu”. Trzy tysiące nowojorczyków wiwatuje. Damy siedzą na balustradach i na podłodze. Modrzejewska pisze o koncertach w Filadelfii: „Panie i panny amerykańskie po prostu wariują za nim… Powodzenie kolosalne! (…) Paderewski czasem drży jak spłoszony kochanek, ale umie się jeżyć z gniewu jak rozzłoszczona chryzantema”.

W Anglii sławny malarz Edward Burne-Jones namalował Paderewskiego, wołając: Spotkałem archanioła”.

„Chryzantema” wzdycha: „Nie kończy się ciężar pracy… Czy zdołam dopłynąć do brzegu, czy starczy mi sił?”. Zagrał w Białym Domu entuzjaście Trylogii Sienkiewicza, prezydentowi Teodorowi Rooseveltowi. „Jego spojrzenie na sprawy mej ojczyzny podniosło mnie na duchu” — zapisze z radością.

Amerykańskie trasy to także niebywały sukces finansowy. Księga Guin-nessa podaje rekord polskiego pianisty – najwyższe światowe honorarium w przeliczeniu na jedną zagraną nutę,

Ale ten, który jeszcze tak niedawno klepał biedę i czasem bochenek chleba musiał mu wystarczyć na dziesięć dni, ma gest książęcy. Całe honorarium za koncert w Metropolitan Opera w Nowym Jorku ofiarowuje na pomnik Waszyngtona. Rodakom do Chicago przekazuje potężną sumę na pomnik Kościuszki. I dziesięć tysięcy dolarów (suma na owe czasy olbrzymia) ofiarowuje na nagrody i stypendia dla młodych muzyków amerykańskich. Filantropijnym działaniom Paderewskiego należałoby poświęcić osobną księgę. Koncerty, fundacje, konkursy, darowizny, nagrody obejmują Europę i Stany Zjednoczone. Są na liście wspieranych wdowy i sieroty po artystach i żołnierzach, dziecięce szpitale, sanatoria, bezrobotni, przytuliska weteranów Powstania Styczniowego, inwalidzi wojenni, studenci uniwersytetów, towarzystwa muzyczne, muzea polskie, budowy sal koncertowych i pomników. W ogromnych spisach tych darowizn znajdują się — Paryż, Wiedeń, Warszawa, Wilno, Poznań, Lwów, Kraków, Żelazowa Wola, Lozanna, Bruksela, Wenecja, Rzym, Bonn, Londyn, Petersburg, Chicago, Nowy Jork…

„Pragnąłbym tylko dorobić się niewielkiej chociażby sumki, ażeby później zaprzestać popisów publicznych i poświęcić się wyłącznie kompozycji. Bębnienie gam i etiudów obrzydło mi” – marzył jesienią 1888.

Teraz ten status osiągnął. Tworzy. Pieśni do słów Mickiewicza. Koncert a-moll, nokturny, krakowiaki, sławny Menuet (do dziś grany najchętniej), przy którym tańczył z rozkoszą mały król Hiszpanii. W 1894 roku rozpoczyna Paderewski komponowanie swej jedynej opery Manru z librettem na motywach cygańskiej Chaty za wsią Kraszewskiego. W 1895 prezentuje w Carnegie Hall utwór na fortepian i orkiestrę Fantazja polska. Recenzenci amerykańscy, analizując Fantazję stwierdzali: „Słychać w niej głos mieszkańców pięknej polskiej ziemi”, słychać dziarski „stukot butów z podkówkami”, ale także smutną melodię – „requiem umarłej przeszłości rodzinnego kraju kompozytora, requiem chwały minionej”.

Fantazję polską grał Paderewski w Dreźnie, Lipsku, Paryżu, Australii i Nowej Zelandii.

Grał ją w Rzymie o przedwiośniu 1897 roku. Henryk Siemiradzki, sławny malarz, inspirator Quo vadis? Sienkiewicza, pisał do kraju: „było to uniesienie jednomyślne, entuzjazm, jakiego nie widziałem w Rzymie. Sala Akademii Św. Cecylii była przepełnioną, i to najlepszym, najwykwintniej-szym towarzystwem. (…) Była, ma się rozumieć, w loży królewskiej królowa. Istotnie i ja nic podobnego nie słyszałem, jak żyję. Niewątpliwie jest to dziś największy z żyjących pianistów. (…) Gazety grzmią jednozgodnym uwielbieniem per il grande Polacco„.

Gdy wręczano mu w imieniu króla order Korony Włoskiej Paderewski mówił o radości, „jakiej winni doznawać synowie Leonarda da Vinci i Michała Anioła, czując się po tylu nieszczęściach wolnymi i wcielając w życie, w ojczyźnie całej i niepodległej, najwyższe ideały artystyczne”. Nigdy nie przestał wierzyć w swą ojczyznę — całą i niepodległą!

W styczniu 1899 roku przybył do Warszawy po wielu latach rozstania. Bilety na jego koncert chciało zakupić dwanaście tysięcy chętnych! Zagrał koncert f-moll Chopina i swoją Fantazję polska. Posypał się nań deszcz kwiatów (w styczniu), wszyscy powstali z miejsc. „W obecności Paderewskiego byliśmy jak ludzie wychodzący z cienia w światło słoneczne” — pisali rodacy. Władysław Reymont zawołał do Paderewskiego: „Kocham Pana! Najdroższy człowieku w Polsce. Duszo Polska!”.

Na bankiecie w Resursie Henryk Sienkiewicz powiedział o Paderew-skim: „Zagrał Chopina, a mnie się zdało, że muzyka mówi do mnie słowami poety:

Polały się łzy me czyste, rzęsiste…

Zagrał Fantazję polską i wnet w umyśle z dźwiękami, co popłynęły spod ręki artysty, zespoliły się znane słowa:

A czy znasz ty, bracie młody,

Te pokrewne tobie rody…

(…) grał na mej duszy jak na harfie. (…) niech żyją tacy jak on ludzie, którzy czarować umieją ludzkie serca!”.

Paderewski odpowiedział z właściwą sobie skromnością: „Przyszłość kraju nie leży w rękach takich jak ja, których wiatr jak liście jesienne daleko od pnia ojczystego odrzuci, ale tych, co jak pożółkłe liście padają przy samym drzewie i zostają cisi, nieustający w pracy, milczący i silni, bo wierzą… Bo wierzą”. I wzniósł toast – „na cześć tej matki, którą wszyscy kochamy, do której wszyscy tęsknimy”.

Poznać szczęście kochania

Fantazję polską dedykował Paderewski księżnej de Brancovan, Gre-czynce o egzotycznym imieniu Ralouka. Wykwintna arystokratka, bardzo wrażliwa, świetnie wykształcona wielkoświatowa dama była jedną z licznych kobiet zakochanych w „bożyszczu pań”. W archiwum Paderewskiego znajduje się ponad sto listów księżny Brancovan, wyznania płomiennego uczucia:

„Cóż to za radość, szlachetne i słodkie uniesienie, co za dumne wzruszenie, jaki to triumf być kochaną. Jak człowiek czuje się szczęśliwym, kochając i będąc kochanym. Chcę w to wierzyć, bo to Ty jesteś przyczyną tak słodkiego uczucia. To słowo – Ty — zawiera w sobie Wszystko”;

„Uczyniłeś mnie dumną i szczęśliwą, Cheri, od dnia, w którym dałeś mi poznać szczęście kochania. Nie wiem, jak wyrazić tę entuzjastyczną dumę, tę radość, jaką napełniłeś moją duszę”…

Córka namiętnie zakochanej w Paderewskim księżny Brancovan — słynna poetka Francji Annie de Noailles opisywała pianistę w słowach pełnych zachwytu.

Córce księżny Brancovan – sławnej poetce francuskiej Annie de Noailles – zawdzięczamy taki wizerunek Paderewskiego: „Zobaczyłam archanioła w miedziano-złotej aureoli włosów — i o błękitnych oczach – których spojrzenie wnikało w samą duszę… Był owinięty fularem – mglistą bielą kwiatu jabłoni… Smukłość ciała podkreślał czarny frak… Twarz przekreślał krótki, złocisty wąs… Z królewskiej Polski przybył do nas wielki mag”… Poetce sekundowała Helena Modrzejewska: „Przy fortepianie głowa Paderewskiego w aureoli złotych włosów i delikatne rysy — sprawiały wrażenie anioła Botticellego albo Fra Angelica”. Księżna de Brancovan wołała doń w pachnących perfumami liścikach: „Mam szczęście kochać Cię tak mocno – uważam się z dumą i radością za najszczęśliwszą z kobiet – uwielbiam Cię! Ukochany — zawdzięczam Ci życie!”.

Paderewski mówił o zakochanej księżnie z elegancką kurtuazją „Moja wielka przyjaciółka”. W ostatnim liście napisała: „Opuszczam Cię z sercem zupełnie pozbawionym radości, ale wciąż wypełnionym szczęściem kochania Ciebie”.

W tym czasie inna kobieta pisała doń: „Ignasieńku – czy to jest szczęściem kochać tak — jak ja kocham? Kochaj mnie — kochaj — zobaczysz — będziemy bliscy nieba”.

Pani Helena, primo voto Górska, stała się dozgonną miłością Paderewskiego.

Autorka tych słów, ponętna brunetka o szafirowych oczach, mocno stąpała po ziemi. Była żoną Władysława Górskiego, przyjaciela Paderewskiego od pacholęcych lat, owego „Dziutusia”, który przyczynił się do paryskiego debiutu. Państwo Górscy od roku 1885 mieszkali na stałe w Paryżu, Helena Górska zaproponowała Paderewskiemu, że zaopiekuje się jego kalekim synkiem. Po wielu latach wspominał: „Codziennie odwiedzałem syna i nie mogę zaprzeczyć, żeby nie wzruszyła mnie, a także i nie pociągała pani Górska. Z biegiem czasu przywiązanie przerodziło się w miłość”.

Opinie o pani Helenie są bardzo różne. Wedle jednych była „milutką, słodziutką, inteligentną osóbką” i nie dziw, że Paderewski „się w niej zakochał, rozwiódł z mężem i ożenił”. Wedle innych „nie miała rozumu więcej niż kury, które z zapałem hodowała”.

Faktem jest, że z jej inicjatywy Paderewski powierzył swe interesy w Polsce kuzynowi pani Heleny, które to pełnomocnictwo przyniosło artyście same kłopoty i straty.

Majątek Paderewskiego był potężny. W 1887 roku zakupił posiadłość w Szwajcarii Riond Bosson, nieopodal Lozanny, z przepięknym widokiem na Alpy i Jezioro Genewskie. Będzie też właścicielem dwóch innych posiadłości szwajcarskich i dwóch rancz w Kalifornii (jedno na cześć ukochanej nazwane Santa Helena). Ale zawsze marzył o domu w ojczyźnie. Pełnomocnik – kuzynek pani Heleny – kupił kolejno dwa majątki ziemskie, które czym prędzej ze stratami sprzedał. Wreszcie 13 sierpnia roku 1897 zawarto akt zakupu dóbr Kąśna Dolna ze wsiami Bukowiec, Jamna i Siekierczyna. Paderewski przybył tu w listopadzie 1897 (poprzednich swych „dóbr” nigdy nie widział) i podjął decyzję o całkowitej modernizacji dworu i budynków gospodarczych. Wymieniono posadzki i dach, skanalizowano wszystkie obiekty (kurniki też!), zaprowadzono wszędzie światło elektryczne. Wzniesiono nową oranżerię, domy dla ogrodnika, rządcy i służby, stodołę, kuźnię, stajnię, mleczarnię etc. Kosztowało to fortunę!

Jeśli będziesz mogła wpaść do Kąśnej, to nie zapomnij, duszeńko, powiedzieć ogrodnikowi, ażeby nam zasadził sporo starszych świerków, trochę modrzewi i nad stawem wierzb płaczących” – prosił Paderewski panią Helenę z Anglii jesienią 1897. I dodawał z czułością: „Zresztą możesz się tam rządzić jak szara gąska”. Nie wątpimy, że „szara gąska” rządziła w Kąśnej wedle swego widzimisię, ale Paderewskiego już u progu tych projektów opadały wątpliwości: „Widziałem tu – pisze z Anglii tejże jesieni 1897 – (…) mnóstwo posiadłości, willi, domów, parków, ogrodów itp. Jeżeli położenie rzadko gdzie może się porównać z naszą Kąśną, to za to jakie domy wszędzie, jakie cieplarnie!… Niestety, Kotuniu, przyszedłem do przekonania, że w tym domu, między dwiema kuchniami, bez gościnnych pokojów, bez miejsca na spokojną

Prosił swoją „duszeńkę” — Helenę by posadziła w Kąśnej drzewa. Niektóre żyją do dziś.

pracownię, z wilgocią i gabinecikiem, do którego przez wszystkie salony przechodzić trzeba, mieszkać nie będziemy mogli. Kąśna, urządzona tak tylko, jak Zawisz proponuje, będzie kosztowała około 600 000 franków (nie tylko bez dochodu, ale z opłatą roczną około 15 000 fr), a to chyba na wiejską siedzibę bez domu trochę za wiele. Wprawdzie za dziesięć lat mogą być ryby i owoce, a za trzydzieści będzie młody las, ale dla kogo? (…) Jednakże stało się i inaczej być nie może. Kąśna jest ślicznym zakątkiem i trzeba ją jako tako urządzić. Zamierzam wystawić cieplarnię tego lata jeszcze i prawdopodobnie do hodowli winogron sprowadzę człowieka ze Szkocji, specjalistę, którego mi tu polecają. Tam, gdzie wydaje się krocie, kilka tysięcy nie robi różnicy”.

Kąśna kosztowała krocie!

Winnica (ze specjalistą szkockim!) okazała się co prawda nierealna, ale za to sprowadzono ze Szkocji stado rasowego bydła, a ze szkockich posiadłości królewskich w Balmoral przyjechały do Kąśnej… owce. Plenipotent — protegowany pani Heleny — postanowił też zakupić sto tysięcy małych pstrągów i wpuścić je do rzeczki Białki…

Biografowie nazwą Kąśną „kosztowną idyllą”. Była marzeniem o domu ojczystym, przystani, do której można powracać z męczących występów w całym świecie. (Do listy krajów, gdzie koncertował Paderewski, dodać trzeba Meksyk, Afrykę Południową, Amerykę Południową).

31 maja roku 1899 trzydziestodziewięcioletni Ignacy Jan Paderewski poślubił czterdziestopięcioletnią rozwódkę — Helenę z Rosenów, primo voto Górską. „Bożyszcze pań” stanie się najwierniejszym, najbardziej zakochanym mężem.

Zdjęcie ślubne. Paderewski, który cieszył się zawrotnym powodzeniem u największych piękności Europy – poślubia starszą o lat 6 rozwódkę – Helenę Górską i stanie się najwierniejszym mężem.

Miesiąc po ślubie pisał z Londynu:

„Helenko moja ukochana, pierwsze to słowa, które do Ciebie kreślę – pierwsze od ślubu naszego. Niechże Ci one miłe będą: niech Ci powiedzą, że mi błogo w duszy, że się szczęśliwym czuję i że Ci za to bezmiernie wdzięczny jestem…”.

Ślub odbył się w Warszawie. W podróż poślubną państwo nie-młodzi pojechali do Kąśnej.

Biografowie kreślą – na podstawie relacji sędziwych mieszkańców – wizerunek tych dni idylliczny i patriarchal-ny. Tańce na dożynkach, posiady z wieśniakami pod dwustuletnim dębem, narady nad założeniem kółka rolniczego i sklepiku włościańskiego, nad wynalezieniem nowych źródeł przemysłu ludowego. Chłopi „z podziwem (…) i z zaufaniem zwracali się do swego dziedzica”. Paderewski stał się błogosławieństwem dla wsi. Ufundował (jak Sienkiewicz w Oblę-gorku) ochronkę dla dzieci, zbudował dom dla Klubu Inteligencji Obywatelskiej, wyposażył bibliotekę.

Jeszcze dziś nie jest łatwo trafić do Kąśnej. Najlepiej jechać od Tarnowa drogą 981 na Tuchów, Gromnik, Ciężkowice. Tuż obok tej ostatniej miejscowości — Kąśna.

Paderewski dawał instrukcje swym gościom, jak dojechać z Paryża: „33 godziny jazdy ekspresem”, a potem dwie mile na zachód i „przez górę skręcić w lewo, a następnie w prawo i przez most”. Trzeba było jeszcze „zadzwonić na stróża i strzec się psów – Orosa, Warty, Smoka, Gniewnej i Manon”.

Do Kąśnej mimo trudów podróży docierała rodzina, przyjaciele, impresariowie. Przyjeżdżała jedyna siostra artysty Antonina, która w sierocym dzieciństwie opiekowała się młodszym bratem „jak mateczka”. Przywożono ze Szwajcarii kalekiego syna. Pojawiali się krewni pani Heleny. Dom żył.

Było we zwyczaju, że piękny fortepian wynoszono na ganek od strony parku i Paderewski grał…

Z ganku był wspaniały widok na wzgórza z ostańcami skalnymi (dziś rezerwat przyrody „Skamieniałe Miasto”). Była to ulubiona trasa wycieczek Paderewskiego — wędrował wśród przedziwnych skał przypominających maszty, piramidy, zwierzęta, czarownice.

Tej klawiatury dotykały jego genialne dłonie…

W Kąśnej możemy posłuchać fortepianu, na którym grywał Paderewski.

Przez sześć lat (1897—1903) Kąśna była dla Paderewskiego miejscem wytchnienia, wymarzonym domem. Tu powrócił latem 1902 po swoim kolejnym tournee amerykańskim (w sumie odbędzie ich osiemnaście!), gdzie w Metropolitan Opera prezentował swoją operę Manru — a jest to jedyne polskie dzieło operowe wystawione na tej scenie.

Po zgiełku owacji, po trudach dalekich podróży Kąśna wydawała się oazą ciszy, wytchnienia, spokoju. Cieniste aleje parku z sędziwymi lipami wabiły do niespiesznych spacerów. Znowu zabrzmiał fortepian… Było pięknie i kojąco.

Niestety — nadużycia niewydarzonych pełnomocników i nieuczciwych rządców (jeden z nich po wykryciu machlojek zagroził Paderewskiemu pojedynkiem „w obronie szlacheckiego honoru”!) — spowodowały, że — pełen żalu – artysta podjął decyzję o sprzedaży majątku.

Powiedział z goryczą: „Miałem zamiar podróżować jeszcze lat kilka, a potem stale osiąść wśród swoich, lecz poznałem wkrótce, że jestem za ubogi, aby ten cel urzeczywistnić, a może tylko zbyt przyzwyczajony do stosunków europejskich, aby dać sobie radę z krukami swojskimi. To specjalny gatunek, a szczególniej te, co się po wsiach wałęsają, te z minami poczciwców, z manierami wielkopańskimi i z butą rycerską, dotkliwie dały mi się we znaki. Tak: to wygląda na paradoks, ale proszę mi wierzyć, jam dość bogaty na Szwajcarię, Paryż i Londyn, ale stanowczo za ubogi, aby osiąść na wsi i gospodarzyć w Galicji”.

W prasie ukazały się złośliwe komentarze: „On sam pewnie pojęcia nie ma, ile go nakradli Amerykanie, Anglicy, Niemcy, Francuzi, podczas jego występów. Gdyby chciał uniknąć złodziei, musiałby wyemigrować na biegun północny, ale któż by tam słuchał jego anielskiego grania i kto by mu za nie płacił?”.

19 stycznia 1903 roku Kąśna została sprzedana. Nowi właściciele – Helena i Włodzimierz Kodrębscy, wielbiciele mistrza, oświadczyli, iż zawsze będzie serdecznie witanym gościem. Jak miłe było sercu artysty to miejsce, świadczy fakt, że jesienią 1905 roku państwo Paderewscy przyjechali z wizytą, a latem 1906 roku Paderewski trzymał do chrztu syna nowych właścicieli Kąśnej, któremu dano imiona Janusz Ignacy.

Państwo Paderewscy z wizytą w Kąśnej latem 1906 roku

W roku 1910 Paderewski ponownie zawitał do Kąśnej i zabrał swego małego chrześniaka na uroczystość odsłonięcia tablicy czczącej pięćsetle-cie zwycięstwa pod Grunwaldem. Skała, na której umieszczono tablicę, otrzymała imię Grunwald.

Hej, Orle Biały!

15 lipca 1910 roku do Krakowa przybyło sto pięćdziesiąt tysięcy Polaków z całej rozdartej Polski, by przeżyć odsłonięcie pomnika ufundowanego przez Paderewskiego na pięćsetlecie zwycięstwa pod Grunwaldem. „Praojcom na chwałę, braciom na otuchę” — jak głosi napis. Majestatyczny król Władysław Jagiełło unosił miecz nad pokonanym Krzyżakiem.

Tysiące rodaków ze wszystkich trzech zaborów przybyło do Krakowa 15 lipca 1910 roku na uroczystość odsłonięcia Pomnika Grunwaldzkiego, ufundowanego na pięćsetlecie zwycięstwa pod Grunwaldem przez Ignacego Jana Paderewskiego.

Fundator pomnika powiedział: „Dzieło, na które patrzymy, nie powstało z nienawiści! Zrodziła je miłość ojczyzny i wdzięczność dla przodków naszych, co nie po łup, ale w obronie słusznej sprawy zwycięskiego dobyli oręża”. Popłynęły dźwięki Roty i Mazurka Dąbrowskiego.

Paderewski wielokrotnie wspierał rodaków prześladowanych w zaborze pruskim.

Gdy w roku 1901 skazano rodziców dzieci z Wrześni, których przestępstwem była modlitwa po polsku — wpisał się w działania Komitetu Pomocy Ofiarom Wrześni.

Koncertował kilkakroć w Teatrze Polskim w Poznaniu mającym dumne hasło „Naród sobie”, oddając honoraria na rzecz potrzebujących, wydziedziczonych przez Prusaków ze swych gniazd. „Wielki mistrz przybył do nas gnębionych i prześladowanych, ażeby swą grą mistrzowską wlać w nas otuchę, dodać sił do walki” – pisali Wielkopolanie z wdzięcznością. Ofiarowywane Paderewskiemu wieńce miały „zakazane biało-czerwone kokardy”.

Grunwaldzkiego 1910 roku, czcząc setną rocznicę urodzin Chopina, którego był niedościgłym interpretatorem, Ignacy Jan Paderewski wygłosił wspaniałą, płomienną mowę, z której zaczerpnięte jest motto tego rozdziału.

Mówił: „W Chopinie (…) tkwi wszystko, czego nam wzbraniano, barwne kontusze, pasy złotem lite, posępne czamarki, krakowskie rogatywki i szlachecki brzęk szabel, naszych kos chłopskich połysk, jęk piersi zranionej, bunt spętanego ducha, krzyże cmentarne, przydrożne wiejskie kościółki, modlitwy serc stroskanych, niewoli ból, wolności żal, tyranów przekleństwa i zwycięstwa radosna pieśń”.

Ta pieśń miała zabrzmieć już wkrótce.

Chór Reprezentacyjnego Zespołu Artystycznego Wojska Polskiego śpiewa wspaniale pieśń Paderewskiego Hej! Orle Biały!

Hej, Orle Biały, pierzchły dziejów mroki,

Leć dziś wspaniały, hen, na lot wysoki,

Nad pola chwały, nad niebios obłoki,

Ponad świat cały – wielki i szeroki.

(…)

Za Polskę wolną od tyrańskich tronów,

Za Polskę dawną Piastów, Jagiellonów!

Hej, na bój, na bój! Taka wola Boża,

Hej, na bój! na Gdańsk i brzeg morza!

Za ziemię całą tę rodzoną naszą,

Za wolność wszystkich, za Naszą i Waszą.

Tę pieśń napisał i skomponował Paderewski w roku 1917 dla żołnierzy polskich, tocząc szlachetną walkę, by z ochotników stworzyć na ziemi amerykańskiej Armię Polską. Hymn bojowy (wykonywany teraz w wolnej Polsce mistrzowsko przez Chór Wojska Polskiego) był poetycką transpozycją odezwy Paderewskiego do żołnierzy polskich w Stanach Zjednoczonych:

„Idźcie na bój, na wielki, na sławny, na ziemię polską, za pokrzywdzoną, za ludność całą zagrożoną! Idźcie, by dowieść, że w piersi waszej nie zakrzepła dawnych Polaków rycerska odwaga, że nie zamarła sławnych przodków waszych nieustraszona waleczność! Idźcie, by świat przekonać, że Polak amerykański orężnej polskiej chwały godnym jest spadkobiercą! (…) Idźcie z ufnością i wiarą, głosząc wszem i każdemu: Za naszą i waszą wolność!”.

6 listopada 1916 roku — w swoje pięćdziesiąte szóste urodziny — Paderewski spotkał się z prezydentem USA Woodrowem Wilsonem, by żarliwie, przez dwie godziny apelować na rzecz niepodległości Polski. Publikował odezwy, odbywał konferencje, wysyłał pisma do polityków amerykańskich. 22 stycznia 1917 roku prezydent USA w orędziu do senatorów orzekł: „Wszyscy politycy są zgodni, że powinna istnieć niepodległa, zjednoczona Polska”.

11 listopada 1918 roku Paderewski wyruszył do Polski. Na Boże Narodzenie Poznań powitał go „jak króla”. Wybuchło Powstanie Wielkopolskie — zwycięskie.

W styczniu 1919 roku witała Paderewskiego Warszawa. Jechał u boku Marszałka Józefa Piłsudskiego. Jerzy Waldorff, który jako pacholę przeżywał ten moment, napisze o Paderewskim: „Oto przed oczyma naszymi jawił się legendarny bohater, który był wcieleniem tęsknoty do narodowej wolności, walki o nią i zwycięstwa”. (Po latach to właśnie Jerzy Waldorff stoczy zwycięską batalię, by pomnik Paderewskiego, przechowywany w jakichś zakamarkach, stanął w centralnym miejscu parku Ujazdowskiego).

Ignacy Jan Paderewski przyjeżdża do wolnej Warszawy zimą 1919 roku i jest witany jak król, towarzysząc Marszałkowi Piłsudskiemu.

Maria Dąbrowska notowała w Dzienniku: „Witany był jak panujący narodu! Nieprzebrane tłumy idące z szumem morza – z krzykiem entuzjazmu – z morzem ogni nad głowami…”.

Promieniał. Witała go wolna Warszawa!

„Przyjmujecie mnie niby monarchę i władcę narodu – a ja chcę być tylko jego sługą…” – powiedział.

Do wiwatujących wielotysięcznych tłumów rzucił swoje credo: „Stronnictwo powinno być jedno – Polska, i temu jedynemu służyć będę do śmierci. Żadne stronnictwo z osobna nie odbuduje ojczyzny — odbudują ją wszyscy, a podstawa główna to robotnik i lud”.

Mianowany prezydentem Rady Ministrów (czyli premierem) i ministrem spraw zagranicznych Rzeczypospolitej Polskiej wyjednał bardzo znaczącą pomoc amerykańską dla zrujnowanego wojną kraju. Był jednym z czołowych sygnatariuszy traktatu pokojowego w Wersalu.

Jego żona organizowała pomoc dla żołnierzy polskich, wyjednała u władz francuskich wyposażenie medyczne, uzyskała wsparcie dla Polskiego Białego Krzyża – organizacji, którą współtworzyła w USA, kształcącej pielęgniarki do szpitali wojskowych. Helena Paderewska kierowała też Centralnym Komitetem Pomocy dla Dzieci, w zakupionym przez siebie majątku pod Warszawą założyła Szkołę Hodowli Drobiu i Gospodarstwa Domowego dla dziewcząt, przede wszystkim wiejskich. Podśmiewano się z jej kurzych pasji, ale godzi się wspomnieć, iż właśnie za swoją hodowlę otrzyma złoty medal i wielką nagrodę ministra rolnictwa Francji.

Niestety – nie udał jej się syn z pierwszego małżeństwa, utracjusz i krętacz, którego za wszelką cenę starała się przemycić do grona urzędników w gabinecie męża. Swe funkcje polityczne sprawował Paderewski do grudnia 1919 roku. Polityka nigdy nie była jego powołaniem.

Powrócił do sal koncertowych, znów grał w Europie, USA, Australii, na Kubie. Koronowane głowy wstawały i chyliły się, gdy wychodził na scenę…

Jan Meysztowicz, który był na jednym z jego ostatnich koncertów, wspomina: „Publiczność powitała Paderewskiego powstając z miejsc. Ten majestatyczny starzec był istotnie fascynującą postacią. Celebrował przy fortepianie jak kapłan przy ołtarzu”.

Jego włosy, które ongiś przypominały „najczystsze złoto”, były srebrzystobiałe…

W 1934 roku umarła Helena Paderewska. Wielkiego mistrza ogarniał mrok.

Duch miłości dla Polski

„Tragiczna chwila, jaką Polska przeżywa, stawia przed nami jedyny cel wszystkich naszych wysiłków, ostateczne zwycięstwo i uwolnienie Kraju od wrogów. (…) walczymy o Polskę całą, jedyną, wielką, niepodległą. O Polskę – matkę dla swych wiernych dzieci; (…) o Polskę, którą krwią swoją zrosili obrońcy Warszawy, Westerplatte, Helu, Modlina i Lwowa; o Polskę, za którą poległy tysiące nieznanych bohaterów; (…) Do Was się zwracam, Bracia nasi ukochani; poprzez linię okopów, poprzez kraj naszych wrogów do Was podąża mój głos, przynosząc Wam niezłomną wiarę w nasze siły…”

Tak przemawiał Ignacy Jan Paderewski w ambasadzie polskiej w Paryżu 23 stycznia 1940 roku, jako przewodniczący Rady Narodowej — parlamentu polskiego powołanego na emigracji.

Gdy Wrzesień 1939 rozżagwił się łunami nad Polską — Paderewski ogłosił „Apel do narodów świata”: „W chwili dziejowej, w której Naród Polski składa dowody niezrównanego bohaterstwa, zwracam ku Niemu — z głębi udręką ogarniętego serca, wraz z hołdem i podziwem – to posłanie nadziei i ufności w Boga i Jego sprawiedliwość. Pragnąłbym przed oczyma wszystkich narodów cywilizowanych wznieść wysoko obraz Polski niepokalanej, którą przemoc dzika i okrutna rozpięła na krzyżu cierpienia… Dzień zwycięstwa może być bliski lub daleki — to w ręku Boga. Ale dzień ten nadejdzie…”

Do ostatnich chwil życia służył Ojczyźnie.

6 listopada 1940 roku – w swoje osiemdziesiąte urodziny — Paderewski przybył do Nowego Jorku. „Czas mej ziemskiej pielgrzymki dobiega już swego kresu – powiedział melancholijnie – lecz wdzięczny jestem Bogu Najwyższemu, że mi pozwolił przyjechać do Stanów Zjednoczonych, że mi sił użyczył, by jeszcze służyć Polsce”. Będzie jej służył do ostatniego tchu.

W wigilię Bożego Narodzenia 1940 wygłosił w radiu orędzie do rodaków: „Udzielam Wam wszystkim mego ojcowskiego błogosławieństwa i proszę Boga, by Was (…) natchnął duchem miłości dla Polski, tej miłości, która przetrwała wszelką wrogą przemoc i wszelkie prześladowania, która osładzała niewolę zesłańcom na Sybirze, tak jak teraz przyświeca iskierką nadziei naszym męczennikom w obozach koncentracyjnych lub na bezludnych stepach Turkiestanu, tej miłości, która sprawiła, że Polska nie zginęła”. Irytował go brak w amerykańskiej i emigracyjnej prasie „wiadomości z Anglii, o naszym wojsku, o naszych lotnikach, o pracy Rządu”…

W maju 1941 roku Stany świętowały półwiecze pierwszych koncertów Paderewskiego w Ameryce. Prezydent Franklin Delano Roosevelt wysłał list: „Jestem szczęśliwy, mogąc skierować do Waszej Ekscelencji moje najserdeczniejsze życzenia z okazji jubileuszu 50 rocznicy przyjazdu Pana do Ameryki. (…) w pamięci mojej zachowało się niezatarte wrażenie tej niezapomnianej chwili, gdy jako młody chłopiec zostałem Panu przedstawiony bezpośrednio po jednym z pierwszych Pana koncertów. Jestem zatem jednym z Pańskich najstarszych przyjaciół i wielbicieli (…). Przez półwieku był Pan dla Amerykanów żywym przykładem siły ducha, zdobył Pan nasz podziw, poważanie i miłość (…). Wzruszony, kieruję moje najserdeczniejsze życzenia do artysty, do patrioty i gorącego obrońcy wolności, o którą walczył Pan zawsze tak usilnie i szlachetnie”.

Ignacy Jan Paderewski zmarł w Nowym Jorku 29 czerwca 1941, przeżywszy osiemdziesiąt jeden lat. Prochy złożono z honorami wojskowymi na cmentarzu bohaterów narodowych USA – Arlington w Waszyngtonie.

Serce artysty, odnalezione po latach poszukiwań, spoczęło w sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Doylestown, zwanym amerykańską Częstochową.

Do Polski powrócił 5 lipca 1992 roku, by spocząć w krypcie archikatedry Świętego Jana w Warszawie. Mszę żałobną celebrował prymas Polski. W pogrzebie udział wzięli prezydenci Polski i Stanów Zjednoczonych.

Posiadał Paderewski tytuły honoris causa dwunastu uniwersytetów — z Oksfordem, Cambridge i Warszawskim na czele. Był uwieńczony najwyższymi odznaczeniami ojczystymi i zagranicznymi. Otrzymał Order Orła Białego, Wielki Krzyż Imperium Brytyjskiego, Francuską Komandorię i Srebrny Krzyż Legii Honorowej, Order Korony Rumuńskiej i – pośmiertnie przyznany – krzyż Virtuti Militari – odznaczenie polskie za męstwo na polu walki.

Miał prawo powiedzieć: „Poświęciłem życie dla Ojczyzny, Służyłem jej z całego serca i ze wszystkich sił… To ona wezwała mnie do służby”.

Spotkania u Paderewskiego

Aleja wiodąca do szwajcarskiego miasteczka Morges zowie się „Avenue Ignace Paderewski” i stoi na niej pomnik naszego wirtuoza. Ale piękna posiadłość Riond Bosson już tam nie istnieje. Zburzono ją w roku 1965, by przeprowadzić autostradę. Ostał się tylko… kurnik pani Paderewskiej.

Lecz w ojczyźnie ocalał dwór, który przez sześć lat był przystanią polską artysty – Kąśna Dolna.

Wojenne losy nie były łaskawe dla właścicieli Kąśnej. Włodzimierz Kodrębski, walczący w kampanii wrześniowej w randze pułkownika, zginął w sowieckim łagrze. Jego żona wywieziona na Sybir, przetrwała tułaczy szlak męczeństwa i dotarła do Wielkiej Brytanii. Córka państwa Kodrębskich Krystyna zamieszkała w Warszawie, dokąd zabrała ocalone z dworku pamiątki Paderewskiego – a przede wszystkim jego fortepian. Losy chrześniaka Janusza Ignacego nie są niestety znane. Dwór i park ocalały od wojennych zniszczeń. W styczniu 1945 wyrzucono z Kąśnej właścicieli – familię Stanisława Nowaka, który nabył majątek od Kodrębskich w roku 1912 i wzorowo gospodarował.

Dwór niszczał, rozbierano stajnię, oranżerię, kuźnię. Wycinano aleje, park zarastał…

W latach 1952-1963 w Kąśnej gospodarowała spółdzielnia produkcyjna, potem… Nowohuckie Przedsiębiorstwo Instalacji Przemysłowych. Stopień dewastacji osiągnął apogeum.

Na szczęście dla dworu Paderewskiego w listopadzie roku 1976 powstało Tarnowskie Towarzystwo Muzyczne. Grupa entuzjastów rozpoczęła bój o uratowanie domu Ignacego Jana Paderewskiego. Doprowadzili do objęcia obiektu ochroną zabytków. Rozpoczęli — wsparci finansowo przez Ministerstwo Kultury – kapitalny remont dworu. W roku 1990 stworzyli Centrum Paderewskiego Tarnów – Kąśna Dolna. W rok potem dwór, odremontowany, jaśniejący nieskazitelną bielą ścian i kolumienek patrzył znów ku zielonej łące opadającej w stronę błękitnej tafli stawu. Odtworzono z pomocą Muzeum Narodowego wnętrza, aranżując je w klimacie i kształcie z czasów Paderewskiego. (Żelazowa Wolo! Bierz przykład!)

Salon w Kąśnej odtworzony tak jak wyglądał za czasów Paderewskiego.

Gabinet mistrza. Fortepian czeka na jego powrót…

Są dwa salony – klasycystyczny, pełen jasnych mebli, tkanin w bieli, błękicie, zieleni, elementów zdobnych w laurowe liście, i neorokokowy, z masywną snycerką i falistą linią krzeseł.

Jest gabinet pana domu z biurkiem-kantorkiem, biblioteką i fortepianem. Otwarta klawiatura i nuty menueta wydają się oczekiwać na powrót mistrza. Dwa fotele pochodzą z autentycznego wyposażenia dworu Paderewskiego.

Sypialnia pani Paderewskiej.

Sypialnia pani Paderewskiej przypomina buduar. Toaletka z pięknym lustrem, ozdobne łoże pokryte frędzlistą narzutą, bieliźniarka. Nad łóżkiem — piękny portret Ignacego Jana.

Z pierwotnego wyposażenia dworu zachował się frymuśny sedesik!

Osobliwością jest pokój chiński, nawiązujący do zainteresowań gospodarza sztuką Dalekiego Wschodu. Palisandrowe mebelki rzeźbione w kwitnące wiśnie i smoki naprawdę pochodzą z Chin.

Jest także w dworku sala koncertowa, gdzie odbywają się niezliczone, a świetne imprezy. Drugą salę zaaranżowano w adaptowanej stodole, ma idealną akustykę.

„Muzyczne spotkania u Paderewskiego”, Festiwal Muzyki Kameralnej „Bravo Maestro” (pod honorowym patronatem Krzysztofa Pendereckiego), „Dni Muzyki Polskiej”, „Mistrzowskie wieczory w Kąśnej” (koncertują rodzice ze swymi latoroślami), Ogólnopolski Festiwal „Tydzień Talentów” (znakomita promocja młodych artystów, stypendia imienia Anny Knapik, wieloletniej i niezwykle zasłużonej kierowniczki Kąśnej, przyznawane przez Stowarzyszenie Pro Arte), Galicyjska Jesień Literacka, Małopolski Konkurs pianistyczny im. Paderewskiego dla uczniów ognisk muzycznych – oto imponująca paleta artystyczna, którą oferuje Kąśna.

Ponadto – koncerty, warsztaty muzyczne, spotkania z artystami reprezentującymi różne dziedziny sztuki.

Centrum posiada najwyższej klasy fortepian – dar profesora Ursa Ruchti ze Szwajcarii.

Ale nie tylko! Niestrudzony działacz Tarnowskiego Towarzystwa Muzycznego, a potem Centrum Paderewskiego, doktor Franciszek Pulit, autor wnikliwej monografii Kąśnej Dom w ojczyźnie – odnalazł córkę państwa Kodrębskich, a z nią fortepian Paderewskiego. Instrument powrócił do Kąśnej.

Któż nie koncertował we dworze mistrza!

Plejada gwiazd występujących tam winna przyprawić o zawiść Filharmonię w Warszawie. Laureaci konkursów Chopinowskich – Halina Czerny–Stefańska, Regina Smendzianka, Piotr Paleczny, Janusz Olejniczak, Rafał Blechacz, Wanda Wiłkomirska i równie jak ona fenomenalni skrzypkowie – Vadim Brodski, Krzysztof Jakowicz, Konstanty Kulka, solistka Metropolitan Opera w Nowym Jorku – Teresa Żylis Gara.

Artyści z Japonii, Australii, Korei, Ukrainy, Kanady, Włoch, USA, Szwajcarii, Jugosławii, Francji, Chin. Ich koncerty objęto mianem „Fortepian pięciu kontynentów”.

Centrum Paderewskiego jest w stałym kontakcie z Muzeum Polskim w Chicago, posiadającym cenną kolekcję pamiątek, z Societe Paderewski w Szwajcarii, z organizatorami Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego, którego pomysł narodził się w Bydgoszczy, z Collegium Paderevianum Uniwersytetu Jagiellońskiego, z kreatorami konkursu dla młodzieży „O laur Paderewskiego” w Krakowie, a nade wszystko ze stworzonym w 2004 roku przez nieocenionego profesora Marka Kwiatkowskiego Muzeum Wychodźstwa im. Paderewskiego w Łazienkach Królewskich w Warszawie, gdzie złożono kilkaset pamiątek ocalonych z Riond Bosson.

„Skamieniałe Miasto” w Kąśnej (które Paderewski tak lubił, że myślał nawet, by wybudować tu jakiś piękny ośrodek turystyczny) — stanowi dziś rezerwat przyrody. Wiedzie tędy „Szlak Paderewskiego”, a jedna ze skał nosi miano „Baszta Paderewskiego”. Od Tarnowa do Kąśnej prowadzi Szlak Niepodległości przypominający miejsca bohaterskich walk o niepodległość w obu wojnach światowych.

Pomnik Paderewskiego w parku w Kąśnej

Centrum działa owocnie pod dyrekcją Krystyny Szymańskiej, absolwentki Akademii Muzycznej w Bydgoszczy, która poza wyjątkową urodą i talentem wnosi do kręgu Paderewskiego powie : hasło tak dla naszych czasów nietypowe: Chcemy służyć sztuce, a nie na niej zarabiać! Kąśną kieruje Witold Baran, wspierany przez żonę Katarzynę.

Witold jest wnukiem ogrodnika, którego Paderewski wspomina z uznaniem. Swoją pracę w Kąśnej zaczynał jako nieletnie chłopię, usiłując ratować niszczejący park. Dziś — jest świetnym znawcą dziejów Kąśnej, oprowadza zwiedzających z zapałem, werwą, pasją. — Kocham ten dom, kocham swoją pracę! – powiada.

Park w Kąśnej wrócił do dawnej świetności. Ocalały sędziwe dęby liczące po 300 lat – pomniki przyrody. Jesiony, świerki, sosny, brzozy, akacje, modrzewie szumią nad zielonością polan, gdzie chętnie fotografują się nowo zaślubione pary, bo podobno to miejsce przynosi zakochanym szczęście.

Obok dworu uroczy hotelik – Dom Pracy Twórczej – oferuje wygodne pokoje (nawet zwierzęta domowe mile widziane!)

W Księgach Pamiątkowych Kąśnej pełno gratulacji, podziękowań za niebywałą gościnność, zapewnień powrotu. Objawienie polskiego jazzu — Leszek Możdżer — napisał: „Uwielbiam to miejsce, bardzo proszę mi załatwić tu zameldowanie”. Wanda Wiłkomirska: „Moi Kochani! Do zobaczenia! Było u Was jak we własnym domu. Dziękuję”. Krzysztof Jakowicz: „Żal wyjeżdżać z miejsca, gdzie Czas się zatrzymuje… Dziękuję całej wspaniałej kąśnieńskiej załodze za wysiłek, trud i efekty… Od lat tworzymy drużynę, która daje i otrzymuje wierność, zainteresowanie i entuzjazm słuchaczy w tym niezwykłym miejscu — Dworku i Parku Paderewskiego w Kąśnej -gdzie Muzyka brzmi w sposób szczególny… Już tęsknię!”.

Centrum Paderewskiego Tarnów – Kąśna Dolna

Rynek 9, 33-100 Tarnów

tel. 14-621-09-21

[email protected]

Dworek Paderewskiego,

Dom Pracy Twórczej

Kąśna Dolna 17, 33-190 Ciężkowice

tel. 14-651-02-08

[email protected]

Opr, Krystyna Teller na podstawie książki Barbary Wachowicz” Siedziby Wielkich Polaków”

Wydawca

Daria Kielan

Opracowanie graficzne

Cecylia Staniszewska

Redaktor prowadzący

Tomasz Jendryczko

Redakcja

Ewa Rojewska-Olejarczuk

Korekta

Elżbieta Jaroszuk

Copyright © by Barbara Wachowicz, 2013

Copyright © by Zenon Zyburtowicz, 2013

Świat Książki

Warszawa 2013

Świat Książki Sp. z o.o.

02-103 Warszawa, ul. Hankiewicza 2

Księgarnia internetowa: Fabryka.pl

Skład

www.pagegraph.pl

Druk i oprawa

Białostockie Zakłady Graficzne S.A.

Dystrybucja

Firma Księgarska Olesiejuk sp. z o.o., sp. k.a.

05-850 Ożarów Mazowiecki, ul. Poznańska 91

email: [email protected]. tel. 022 721 30 00

www.olesiejuk.pl

ISBN 978-83-7943-313-1

Nr 90091158

Autorzy zdjęć

ZENON ŻYBURTOWICZ

Pozostałe zdjęcia pochodzą ze zbiorów:

Centrum Paderewskiego Tarnów-Kąśna Dolna,

Biblioteki Domu Literatury w Warszawie,