Jak ugryść większy kęs tortu

„. . . tort już mamy, a teraz wydzieramy sobie większy kęs albo dwa i nie potrzebujemy do tego żadnego pośrednika.”

Po zakończeniu działań wojennych na froncie wyborczym w RP A.D. 2020, rozpoczęła się kolejna sądzę, że krótkotrwała dogrywka uzupełniająca. W tej fazie dogorywania różnych zmagań, obóz przegranych (wiem, że jest to określenie homofobiczne, rasistowskie i dyskryminacyjne dla tych, którzy natychmiast poczują się ofiarami), dokona nikomu już do niczego niepotrzebnych rozliczeń. Wyrzucono już prowadzących ważne programy telewizyjne a kolejne “redakcje” mogą liczyć wkrótce na to samo.

Wprawdzie niektóre trzeźwiejsze osoby z poczuciem humoru, będące w opozycji do obecnego rządu, twierdzą, że niepoważnem było oczekiwać, że nastąpi inne rozwiązanie, ale ci u których zacietrzewienie jeszcze nie opadło nie chcą nawet o tym słyszeć. Ergo, nie wypada im się przyznać, że doktryna totalnej opozycji, to czysta chucpa, nieporozumienie, blamaż i boruta. Do czasu wyjaśnienia, to jest do czasu sformułowania następnej doktryny dla opozycji (niektórzy sądzą nawet, że powinni zwrócić się z prośbą o konsultacje, do powszechnie znanego z osiągniętych na tym polu sukcesów, politycznego specjalisty), totalna chucpa trwa w charakterze politycznego paliwa – towaru zastępczego.

Wymyśla się więc różne zabawy: a to puszczanie bąka przy stole (w wykonaniu znanego aktora), a to odmienianie wyrazu konstytucja przez przypadki oraz sprzedaż koszulek z takim napisem, produkcja fake news’ów, oraz opowiadanie starych kawałów, za co jak Państwo wiedzą grożą wysokie obcasy towarzyskie. Czy jakoś tak. Niestety, przykro to stwierdzić, ale opozycja wyraźnie nudzi się, a za to, jak za wszystko co się w kraju darzy, odpowiada znienawidzony rząd. Ja tam wprawdzie do tego rządu akurat żadnych pretensji nie mam, ale tego, że dopuścił do znudzenia się w opozycji, tego nie daruję.

Nie może być tak, aby bezrobocie było pod kontrolą a opozycja trwała w nikomu niepotrzebnej nudzie. No przecież na litość, niechże rząd sobie w końcu uświadomi, że opozycja chociaż nic nie robi (a kasę pobiera) to też ludzie, z takimi samymi a nawet większymi potrzebami niż ci, co tam biorą po te 500+.

Przecież jeżeli oni się nudzą, to będą zaraz ziewać a w dobie coronawirusozmowy, nie jest to ani bezpieczne, ani potrzebne, jest zaraźliwe (zaraz ziewać zaczną inni) a na dodatek, przy tym ziewaniu, pojawią się i wyziewy i na nic cały wysiłek. Wniosek jest oczywisty, opozycja musi iść do pracy (za coś w końcu bierze kasę) i zaraz problem nudy ulotni się niczym rozlany na wietrze spirytus. To ostatnie to taka nieudana figura retoryczna a nie żadne opary, godzące w ustrój klimatyczny Gaji – matki ziemi. (por. zalecenia stylistyczne dla wpisów dotyczących zmian klimatycznych – podstawa prawna: ustawa z dnia 12 Grud. 1981r. Warszawa).

Rząd w Polsce AD 2020 zajmuje się: tarczą antykoncepcyjną czy antykryzysową, wyborami, ustawami, pilnowaniem aby demonstracje antyrządowe przebiegały bez zakłóceń a policja nie ważyła się zatrzymywać takich, którzy urągają porządkowi a jakże konstytucyjnemu. Tymczasem o najważniejszej sprawie o nudzie w opozycji, ten rząd nic wiedzieć nie potrafi, nie dostrzega problemu, nie kuma, udaje, że go to nie dotyczy, niech opozycja je tę żabę sama.

To błąd, niewybaczalny na dodatek i niezwykle gorszący. Ludzie kultury, wielkie nazwiska, tuzy biznesu rozrywkowego, Artyści (zauważcie państwo przez duże A), oni wszyscy znudzeni a rząd?

Rząd nic z tym nie robi. Ustami swojego rzecznika, opowiada jakieś niestworzone rzeczy, że to nie jest w zakresie jego władztwa. Rzeczniku, co ty wygadujesz? Któż inny jest odpowiedzialny za jakość życia, jak nie rząd. Każdy z poprzednich rządów, brał na utrzymanie teatry w całości, kino, ludzi filmu nie wyłączając Gajosa, Sthurów i Jandy, wielkiego Artysty z szablą, no jak jemu tam Obręcki nie, Olbrychski także, muzea, radio, telewizję wszystkich! A ten rząd co robi, rozdaje po 500 a na teatr Jandy gupich 3 mln rocznie żałuje. No to jak oni tam u tej Jandy mają się nie nudzić? Rządy upadają z mniej ważnych powodów. Ale nie tu nad Wisłą, ten rząd żadnej Jandzie nie dogodzi. To znaczy chciałem powiedzieć on jej nie alimentuje, znaczy się.

No ale na coś te pieniądze wydaje. A Jandzi nie daje.

Jakby tu ułożyć jakiś kuplet to mogłoby to być tak:

Mamy taki rząd w Warszawie

Sam nie doje

Jandzi nie dokupi

Na czym się ta nędza skrupi?

Albo:

Gliński w rządzie ma pieniądze

Ale Jandzi nie da

Jandzia cienko dzisiaj prządzie

U wicepremiera

Kiedy ludzie kultury, wielkie nazwiska nie pracują dla rządu, to pomyślmy chwilę dla kogo oni pracują? Ponieważ odpowiedź znamy wszyscy, nie musimy się tu wyrażać.

Któryś z mniej znanych dziennikarzy wścibskich, postanowił sprawę zbadać osobiście, na miejscu tj w rządzie, chcąc się dowiedzieć dlaczego ten rząd jest tak wredny dla Artystów. Dowiedział się. Nie mógł uwierzyć, że to dlatego. Powiedziano mu, że ten rząd nie korzysta z agentów, którzy służyli innym (poprzednim) rządom i nadal się z tym obnoszą. Byli “twarzą tych rządów” i poważnym wizerunkowym oparciem. Taki wizerunek ma taką właściwość, że “przykleja” się do ekipy, której służył. W tym sensie dla obecnej ekipy jest więc bezużyteczny.

Ale, ale. Przecież aktor jest po to, aby grał wg. scenariusza i za to pobiera należne wynagrodzenie. To jego praca.

No właśnie – padła odpowiedź rzecznika rządu. Problem w tym, że on aktor, nadal je bierze, ale nie od nas.

Wróćmy jednak do rozliczeń pośród przegranych.

Pierwszym największym przegranym jest oczywiście PiS i jego rząd. Wybory to on PiS mógł sobie wygrać, tak w każdym razie głosi PKW, ale dla opozycji to nie jest żadna wyrocznia. Kiedy ktoś łasi się do opozycji, atakuje rząd – ma rację bytu i wikt. Ktoś, kto opowiada się po rządowej stronie, coś mu się w rządzie podoba, dostrzega spójność rządzenia i programów wyborczych PiS, ktoś taki jest wrogiem opozycji i degeneratem. Wykładnia więc jest prosta i jak mówią w Warszawie, tak prosta jak budowa kija baseball’owego.

Teraz będzie o wygranych:

Pierwszym największym wygranym jest pan Borys Butka. Nie tylko wymyślił fantastyczną kandydatkę na urząd prezydenta RP ale na dodatek, jak się po 2 miesiącach połapał, że to pomyłka, wystawił natychmiast następnego kandydata w randze od razu prezydenta tyle, że miasta stołecznego. Nowy kandydat wprawdzie dopiero w ostatnim dniu kampani zdecydował się ujawnić swój program wyborczy, który okazał się plagiatem sumy programów kandydatów I-szej tury głosowań, ale przecież nie to było najważniejsze a właściwie to, było to zupełnie nieważne.

Tak program wyborczy kandydata nie był ważny, ponieważ nikogo nie obchodzi to co taki polityk ma do powiedzenia. W kampani tego typu (zastanówmy się jak to poprawnie nazwać) jedyne co się liczy to zdolność wywołania emocji. Jakich? Jak najsilniejszych.

Dobrych, złych, wrednych, szlachetnych, podłych czy jeszcze głośniejszych;

Oni to zechcą

Oni to kupią

Byle na chama

Byle głośno

Byle głupio

(to cytata z jakiegoś plagiatu z lat 60-tych ub stulecia, nie pamiętam autora)

Skandal – to nic innego jak głośne wydarzenie. Kampania prowadzona w taki sposób jak ta w Polsce AD 2020, powinna poprawnie nazywać się Kampanią skandaliczną, to jest obliczoną lub wyreżyserowaną na uczynienie rozgłosu. Jednak w języku polskim, skandal nie tyle kojarzy się z rozgłosem ile z aferą. Być może więc, tego typu kampania, powinna raczej nazywać się “ogłuszającą”. Wtedy jednak istotny wątek “ładunku emocjonalnego”, zostanie zagubiony.

W tej sytuacji sięgnąć nam trzeba do innych zasobów; np. “Kampania Samonapędzającego się Rwetestu Adresowanego”. No niby coś nam mówi, ale ten język, jakiś taki kolokwialny.

Czy zatem już wiemy jak ugryźć większy kawałek tortu?

Teoretycznie, jesteśmy przygotowani. A tak praktycznie, to trzeba się wziąć do pracy w formacie 24/7/366 i bez przerwy rozmawiać z ludźmi. Ostatnie aż 70% wybory potwierdziły, że to sobie cenią i właśnie tego sobie życzą.

Marcisz Bielski GH, USA, 7/15/2020