“Ja grab jeden, ja grab jeden…!“

 

Bez niezawodnej łączności, nawet najznamienitszy dowódca, nie wykona zwycięskiego manewru, a jego armia nie wygra. Tym bardziej współcześnie, kiedy strategia to w znacznej mierze walka na informacje i o informacje. Znajomość sytuacji w czasie rzeczywistym i współczesne systemy dowodzenia dostarczają dowódcom narzędzi do działania. By narzędzia te funkcjonowały ważną rolę mają do spełnienia specjaliści służby łączności. W składzie XIII zmiany Polskich Sił Zadaniowych zadania wykonuje niewielki pododdział złożony z żołnierzy jednostek wojskowych rozsianych po całej Polsce. Spotkali się kilka miesięcy temu w rzeszowskiej 21. Brygadzie Strzelców Podhalańskich, która odpowiedzialna była za sformowanie Grupy Łączności.

 

 

 

„To mocna ekipa specjalistów – mówi ich dowódca kpt. Tomasz Czerkaski – stanowią zgrany zespół “sateliciarzy”, “kablowców”, “radiowców”, “informatyków”. Podczas szkolenia przygotowawczego szybko utworzyli zgrany zespół i pokazali swoje możliwości. Łączność to ich chleb powszedni, nie ma dla nich tajemnic w tej dziedzinie. Ich wiedza najczęściej poparta jest doświadczeniami z misji w Iraku, Kosowie czy wcześniejszych pobytów w Afganistanie.

 

 

 

Przylecieli do Ghazni jako jedni z pierwszych, bowiem łącznościowcy należą do tych, którzy pojawiają się w miejscu rozlokowania pierwsi i opuszczają rejon ostatni. Krótki czas na aklimatyzację do warunków panujących na misji odmiennych od tych  “cieplarnianych” w kraju. Łączność w Afganistanie to dziesiątki kilometrów kabli, przewodów, światłowodów, niezliczone ilości megawatów promieniowanych z anten oraz gigabajty danych. „Zaczęliśmy od przyjęcia obowiązków i sprzętu. Jako pierwsi byliśmy gotowi do działania. Główne zadanie to zapewnienie i utrzymanie łączności dla dowódcy PSZ. Należało szybko i elastycznie dostosować system łączności do potrzeb dowództwa oraz wszystkich pododdziałów w nowej strukturze.

 

 

Rozwinęliśmy kilkanaście kilometrów nowych linii telefonicznych i teleinformatycznych.

 

Podłączyliśmy około setki abonentów telefonicznych, zrekonfigurowaliśmy systemy teleinformatyczne” – mówi kpt. Tomasz Czerkaski. Mało kto zastanawia się podnosząc słuchawkę telefonu, gdy dzwoni do domu, ile osób angażuje się w to, by można było usłyszeć ukochaną osobę, porozmawiać z córką, synem, mamą albo tatą. Chłopaki „od satelity” czuwają! To dzięki łączności satelitarnej mamy wyjście na “świat”. Możemy kontaktować się z rodzinami, składać meldunki przełożonym w kraju, czy po prostu porozmawiać ze znajomymi. Żeby jednak nasz głos został usłyszany po drugiej stronie słuchawki “kablarze” (specjaliści centrali DGT) dbają o właściwy stan wszystkich łączy, urządzeń i aparatów”. „Gdy doszło do awarii linii kablowej, co na pierwszy rzut oka nie wyglądało źle, bo uszkodzone miały być tylko dwa PKM-y, czyli 10 numerów telefonicznych. Praca miała zająć niewiele ponad godzinę, co przy afgańskim słońcu i tak stanowi duży wysiłek, ale okazało się, że uszkodzenia są poważniejsze niż się spodziewano. „Przyszedłem na miejsce awarii – mówi plut. Samborski – szybko zorientowałem się, że to nie dwa kable a pięć. Będzie ciężko! Za chwilę dołączył “jaśminowiec” i złapał się za głowę. Jego światłowód też był przerwany”. „Pracowaliśmy cały dzień – dodaje plut. Najda – ale to była sprawa honorowa! Udało się. Byłem niemiłosiernie zmęczony ale dumny”.

 

 

 

“Jaśminowcy” to żołnierze specjalizujący się w budowie sieci teleinformatycznych. „Najbardziej niepożądanym stanem dla mnie – mówi mł. chor. Możejko – jest “czerwony ekran”. Rzucam wszystko i udaję się do serwerowni, gdzie stoją moje urządzenia. Jest tu zawsze głośno i, dla odmiany, zimno nawet w upalne afgańskie dni. Musi tak być bo inaczej urządzenia się przegrzeją i łączności nie będzie. Znajduję usterkę, wciskam „enter” i znów wszystko działa”.

 

 

 

„Czasem dostajemy sygnały, że nie było łączności radiowej. Ale to nie wynika z niesprawności sprzętu, niewiedzy czy czyjegoś zaniedbania. Afganistan to górzysty kraj, gdzie łączność radiowa, a zwłaszcza UKF jest ograniczona widocznością anten. Gdy pododdział znajdzie się za takim „wzgórzem” o wysokości 3-4 tys. metrów nawet najnowocześniejszy sprzęt i megawaty w antenie nie zapewnią łączności. W tak trudnym terenie łączność możemy zapewnić jedynie dzięki radiostacjom satelitarnym”…

 

O łączności satelitarnej i innych działaniach łącznościowców czytaj w części II relacji.

 


Tekst: kpt. Tomasz Czerkaski, mjr Dariusz Osowski. Zdjęcia: mjr Dariusz Osowski, Grupa Łączności