„Dziękować, dawać, brać…

Osadnicy.

Teraz interesuje nas to, jaki wyjdzie z piekarnika i czy nadzienie się udało. A goście czekają, wciągając w nozdrza smakowite zapachy. Przyszedł wujek Czesiek, który lubi, żeby na niego mówić Chester, bo on też Amerykanin, pomimo, że nie wygląda. I ciocia Mary, która zna czas zaprzeszły po angielsku, a zamiast I can mówi I’m able to. Tylko Kazik odczuwa wdzięczność, bo znalazł lepszą pracę, więc jest nadzieja, że zrobi jednak tę boazerię w przedpokoju… w Polsce.

Takie „dziękuję” jest w gruncie rzeczy ukrytą prośbą o jeszcze. W takim „dziękuję” na plan pierwszy wysuwa się nie osoba dającego, lecz nasze własne ja.

Dziękuję Ci, dobry Panie Boże, żeś moją ręką pokarał Kargula i pozwoliłeś mi ostrą kosą przejechać mu po żebrach. Nauczy się podlec, że miedza to święta rzecz.

Skończył się właśnie śpiew psalmu i w kościele zapadło milczenie. Wtedy Jack poczuł wdzięczność do Pana, że pozwolił mu własną ręką zabić setnego już Apacza. I obiecuje, że następną setkę tych „czerwonych diabłów” zabije. Niech swołocz pamięta, że biali otrzymali tę rozległą ziemię od samego Boga. Dziękuję Ci, Panie, że nie jestem jak ten celnik, że nie jestem podłym heretykiem, że nikogo nie zamordowałem, nie podpaliłem, nie okradłem i że nie mam teczki w IPN.

Uczono nas dziękować. A czy ktoś uczył nas dawać? A jeśli tak, to w jakich proporcjach? Ile razy na miesiąc mówimy „dziękuję”, a ile razy „proszę, weź”? Żeby umieć naprawdę dziękować, trzeba umieć dawać. To nie takie trudne? Nieprawda. Dawać jest znacznie trudniej niż brać. Dawać tak, by nie wiedziała lewica, co czyni prawica, by nie trąbić przed całym światem, że jestem hojny, by nie poniżyć obdarowanego, ani nawet nie wprawić go w zakłopotanie. Dawać nie tak, jakby robiło się łaskę, ale tak, jakoby to on nam czynił łaskę biorąc. I to jest prawda. Dawanie tylko wtedy ma sens, jeśli jesteś radosnym dawcą. Wtedy twoja radość z dawania jest nagrodą. A radości tej doświadczasz przecież dzięki temu, któremu dajesz. To on daje ci radość, to on – dzięki temu, że bierze – buduje twoje człowieczeństwo, pomnaża w tobie dobro, umacnia cię w szlachetności.

Adam Orsini


Dziękczynienie

Listopadowy, mroźny powiew,

Postradał życie indor stary,

Dzięki zawarte w jednym słowie,

Stara historia nie do wiary.

W czwartek przy stole się zbieramy

Z rodziną i przyjaciół gronie,

Odległy pielgrzym zapomniany –

W kominku ogień ciepło plonie.

Szczęśliwy uśmiech zdobi twarze,

Dziękczynna myśl pokój wypełnia,

Zerwaną kartką w kalendarzu

Historii kolej się dopełnia.

Kryształu czara błyska winem,

Jak szczęścia dni w minionym roku,

I święta powód w gwarze ginie,

I głodnych nie słyszymy kroków

Co każdy dzień bez dziękczynienia,

Ze światła w cień wkraczają smętnie

Bez żalu i błogosławienia –

Snuje się wizje ich natrętne.

Wspomnijmy dzień, gdy stopa nasza

Dotknęła ziemi świętej, obcej,

Jak ktoś nas witał, w dom zapraszał,

I uścisk ręki nam pomocnej.

Pielgrzymem zawsze będzie człowiek;

Gwiazda mu wieczna świecić będzie,

Od dawna rzecz zawarta w słowie

Jak brzeg odległy, gdzie przybędzie.

 

Leszek Chudziński

Seattle, October 2003