Czego ma się nauczyć w Polskie dziecko w zerówce?

szkolnictwo

 

Wyuczone na pamięć finezyjne frazy: „Do Unii też/ należeć chcę,/ to drugi dom,/ więc cieszę się” – wprawiają rodziców w osłupienie. – To skandal – mówi pani Bożena ze Śląska, której córka recytowała ów utwór z podręcznika pt. „Nasza klasa” na jednej ze szkolnych akademii.

szkolnictwo

– Usłyszałem po raz pierwszy ten wiersz, gdy czytała mi go moja córka Agatka w zerówce. Kiedy wybrzmiała jego część mówiąca o Unii Europejskiej, myślałem, że się przesłyszałem. Poprosiłem o powtórzenie – i wtedy mnie zmroziło. To tak jak za komuny, gdy czytało się wierszyki o przyjaźni polsko-radzieckiej – nie ukrywa oburzenia pan Adam z Radomia.

Wiersz znajduje się w podręczniku pt. „Nasza klasa” autorstwa Wiesławy Żaby-Żabińskiej i Czesława Cyrańskiego.
Pierwsze wersy uczą wprawdzie miłości do Ojczyzny. Kontrowersje wzbudza jednak druga część – poświęcona Unii Europejskiej. „Do Unii też/ należeć chcę,/ to drugi dom,/ więc cieszę się./ Dwa domy mam/ tak bliskie mi,/ w jednym chcę żyć,/ w drugim chcę być” – brzmią słowa fatalnego również pod względem literackim wiersza.

 Rodzice nie mają wątpliwości, że mamy tu do czynienia z indoktrynacją unijną od najmłodszych lat. – Gdybym wiedziała, że moja córka będzie recytować takie zwrotki na akademii, nigdy bym do tego nie dopuściła – mówi pani Bożena, notabene mająca wiele argumentów przeciwko obecności Polski w strukturach unijnych. – To jest teraz nagrane na kasecie i pół rodziny się ze mnie śmieje, że matka i ojciec są eurosceptykami, a dziecko prezentuje wiersz prounijny – dodaje. 

Podręcznik został dopuszczony do użytku szkolnego przez Ministerstwo Edukacji Narodowej i wpisany do wykazu podręczników pomocniczych przeznaczonych do wychowania przedszkolnego dzieci sześcioletnich w przedszkolach i oddziałach przedszkolnych w szkołach podstawowych na podstawie opinii rzeczoznawców, m.in. dr hab. Bożeny Muchackiej. – Nie wiem, czy jest to narzucanie ideologii unijnej. Są to rzeczy, które się dzieją na oczach dziecka – nie tylko dorosłych. Dziecko widzi, słyszy, co się dzieje, też ma swój obraz świata i docierają na pewno do niego jakieś wyrazy, pojęcia, które wiążą się z UE. Pewnie nauczyciele z przedszkoli – zgodnie zresztą z jakimiś podstawami programowymi – rozmawiają z dziećmi o takich sprawach. Na pewno nie zawężają dyskusji, bo o różnych sprawach się z dziećmi rozmawia – oznajmia Muchacka. Na naszą uwagę, że przecież są Polacy, którzy mają do Unii zastrzeżenia, a wiersz jakby przekreśla ich poglądy, odpowiada, iż „może być i tak”. – To w ogóle o niczym nie można by było mówić, bo byśmy się ciągle zastanawiali, czy komuś coś się podoba lub nie – dodaje.

Tymczasem Andrzej Szczerba ze Związku Narodowego Polski w Kanadzie nie ma wątpliwości, że wiersz jest dla dzieci szkodliwy. – To się nazywa po angielsku brainwash, co znaczy robienie wody z mózgu. Chodzi o to, żeby zatrzeć kwestie narodowe i patriotyczne, zrobić jeden wielki kołchoz międzynarodowy, superpaństwo, gdzie tradycja, kultura, religia nie będą miały żadnego znaczenia – zaznacza Szczerba.
 
Witold Dąbrówka z Klubu Inżynierów Polskich w Brukseli przyznaje, że tego typu propaganda ma również miejsce w Belgii. Zwraca uwagę na konieczność obrony w obecnej sytuacji polskich wartości. – Warto walczyć w Polsce, o ile jesteśmy przekonani, że mamy coś dobrego do przekazania innym. Każdy kraj wytworzył pewną kulturę i tradycję – to „siedzi” w nas. Trzeba o to ostro walczyć. Chodzi o to, żeby te najlepsze wartości pozostały, a przecież nasza polska kultura ma bogate tradycje – zauważa Dąbrówka.

Jacek Dytkowski
 
 
Z prof. Piotrem Jaroszyńskim, kierownikiem Katedry Filozofii Kultury Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, rozmawia Jacek Dytkowski

Jak się Panu podoba wiersz z podręcznika dla sześciolatków pt. „Nasza klasa”?

– Jest to utwór porażający pod względem formy artystycznej, polskiej składni (np. „mieszkam tam ja”, „to tutaj swe”) i przesłania ideowego. Bo o ile Polska oznacza konkretną ojczyznę, o ponadtysiącletniej tradycji, której można dotknąć, nawet jeśli to są ruiny, i można rozmawiać z rodakami wspólnym nam językiem, to Unia Europejska jest tylko projektem polityczno-utopijnym, który budowany jest w taki sposób, aby Polacy nie mieli nic do powiedzenia, a ich dziedzictwo mogli przejąć lub zniszczyć obcy. Wiersz ten to powtórka z socrealizmu, tyle że unijnego. Manipulacja polega na tym, że pierwsza część, nazwijmy ją patriotyczną, ma uwiarygodnić drugą, która jest czysto ideologiczna.

Agatka, córeczka mojego kolegi, przyszła raz do domu i wyrecytowała ten „liryk”. Ojca wprawiło to w osłupienie. Najpierw zaczął się śmiać, ale uświadomił sobie, że tak naprawdę szkoła naruszyła jego prawo do wychowania dziecka w zgodzie z wyznawanymi wartościami.

– Ten wiersz jest skierowany do bardzo małych dzieci, dla których pojęcie Unii jest całkowitym abstraktem, do tego stopnia, że i dorośli nie bardzo mogliby wyjaśnić, co to takiego jest. Zresztą po co w tym wieku o tym mówić? Jeżeli jednak takie wiersze są produkowane i promowane przez Ministerstwo Edukacji Narodowej, to mamy tu do czynienia ze zwykłą indoktrynacją. Przykład tego wiersza to ostrzeżenie dla rodziców, aby bacznie przyglądali się podręcznikom, z których korzystają ich dzieci, i w razie czego interweniowali u nauczycieli, że sobie czegoś takiego nie życzą, nie mówiąc już o ochronie swoich pociech przed tym ideologicznym grafomaństwem.

Dziękuję za rozmowę.

Jacek Dytkowski